Mijamy zabudowania zespołu szkół w Kościelcu, a po dojechaniu do nieco większej drogi lokalnej znów skręcamy w prawo, w drogę oznaczoną jako nieprzejezdna (ale tylko dla samochodów, z powodu remontu mostu). Droga ta wiedzie pomiędzy stawami rybnymi i z pewnością trafimy na jakiś naturalny, żabi lub ptasi, koncert. Można powiedzieć, że woda jest niejako wpisana w nazwę wsi, do której prowadzi pierwszy poważny podjazd.
Historia Pławowic jest nierozerwalnie związana z rodem Morstinów i ich klasycystycznym pałacem położonym na lekkim wzniesieniu w widłach rzeki Szreniawa i potoku Szpitarka. Pałac powstał według projektu Jakuba Kubickiego – architekta, który zaprojektował m.in. warszawski Belweder. Pod koniec XIX wieku pławowicki pałac został rozbudowany o jedno skrzydło (według projektu Tadeusza Stryjeńskiego), dobudowa ta zresztą zakłóciła symetryczny wygląd elewacji.
Pałac otoczony był rozległym romantycznym parkiem krajobrazowym z neogotycką kaplicą, współczesną „domkowi gotyckiemu” w Puławach. Niegdyś do parku prowadził wjazd przez monumentalną bramę, której strzegły dwa kamienne lwy. Gdy po wojnie, w latach 60., kierujący przebudową krakowskiego Rynku Wiktor Zin chciał uświetnić wejście do wieży Ratuszowej jakimiś spektakularnymi rzeźbami, uznano, iż pławowickie lwy będą się świetnie do tego nadawać. Jednak one same, mimo awansu społecznego, nie sprawiają wrażenia pławiących się w szczęściu…
W okresie międzywojennym Pławowice były miejscem tętniące życiem kulturalnym i towarzyskim. Ostatni właściciel posiadłości to Ludwik Hieronim Morstin – wszechstronnie wykształcony dramaturg, poeta, pisarz i tłumacz. Dwukrotnie zorganizował w pałacu czerwcowe zjazdy poetów. Niewielkie Pławowice odwiedzili wówczas najwybitniejsi polscy literaci: Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Julian Tuwim, Jan Lechoń, Jarosław Iwaszkiewicz, Leopold Staff. W kronice parafialnej zachowały się nawet ich autografy!
W 1945 roku Morstinowie na zawsze opuścili Pławowice w obawie przed aresztowaniem, a pałac wraz z bogatymi zbiorami bibliotecznymi przekazali Związkowi Literatów Polskich. Niestety, związek nie był w stanie go utrzymać. Obiekt został upaństwowiony i rozszabrowany. Dziś jest w rękach prywatnych, a można go podejrzeć jedynie przez zamkniętą na głucho bramę – remont pałacu niestety stanął w miejscu. W samej wsi zachowało się kilka starych chałup skąpanych w zieleni, od razu przywodzących na myśl słowo „sielanka”.
Gdy skończy się długi podjazd, warto się odwrócić po jeszcze jedną rzecz – rozległy widok aż po horyzont. Jadąc wśród wzgórz i pól, docieramy do wsi Gruszowiec. Na skrzyżowaniu z przystankiem autobusowym wybieramy drogę najbardziej na lewo i długim zjazdem docieramy do kolejnego pałacu. Ostatni odcinek – około kilkometrowy – pokonujemy ruchliwą DK79.