Wydawać by się mogło, że w centrum Krakowa nie znajdziemy dziś cmentarnych zabytków, tymczasem nie jest to do końca prawda. Zapraszamy na jesienny spacer w obrębie starego miasta i Plant, w czasie którego odkryjemy dzwonki za konających, latarnie umarłych i inne pozostałości po nieistniejących już dziś cmentarzach przy krakowskich kościołach.
Spacer szlakiem śmierci w dawnym Krakowie
Wstęp
Obiekty na trasie:
Dzwonki za konających
Spacer po Krakowie śladami dawnych, „śmiertelnych” pamiątek rozpoczynamy przy klasztorze ojców reformatów. Niedaleko wejścia do kościoła św. Kazimierza, między oknami pierwszego piętra klasztoru znajduje się niezwykły zabytek: to tak zwany dzwonek za konających. Dziś w Krakowie zachowały się tylko trzy takie dzwonki, chociaż niegdyś znajdowały się zapewne przy każdym kościele.
Dzwonek za konających, jak sama nazwa wskazuje, był używany, gdy ktoś umierał – dźwięk tego dzwonka wzywał wszystkich do modlitwy za konającego. Przy czym nie chodziło o modlitwę o uzdrowienie, ale raczej – o lekkie konanie, o ulgę dla człowieka męczącego się w agonii. Oczywiście prośba o użycie dzwonka wiązała się ze złożeniem datku – owa ofiara (na utrzymanie dzwonka, na sznury, na daszek) nazywała się „dzwonne” albo „podzwonne”.
W kryptach kościoła św. Kazimierza od 1672 roku pochowano kilkaset osób, nie tylko zakonników, ale też osoby świeckie. Dziś można tam oglądać wiele trumien, zaś ciała zmarłych są naturalnie zmumifikowane, ze względu na specyficzny mikroklimat tego miejsca.
Cmentarz mariacki
Z ulicy Reformackiej kierujemy się w stronę Rynku Głównego, pod kościół Mariacki. Na jego fasadzie ujrzymy kolejny dzwonek za konających. Na terenie dzisiejszego placu Mariackiego przez wiele stuleci funkcjonował główny krakowski cmentarz, zlikwidowany w 1797 roku.
Od średniowiecza uważano, że szanowane pochówki powinny odbywać się w pobliżu kościołów, w centrach miast, zaś cmentarze poza murami miasta były najczęściej miejscami spoczynku przestępców, samobójców, ewentualnie ofiar zarazy. Oczywiście cmentarze pośrodku miejskiej zabudowy bywały ogniskami różnych epidemii – już w okresie oświecenia zaczęły się pojawiać głosy, że należałoby je zlikwidować. Ze względów sanitarnych cesarz Józef II Habsburg wydał w Wiedniu rozporządzenie w 1783 roku (i powtórzył je jeszcze w roku 1784), na mocy którego zakazane zostało grzebanie zmarłych na jakichkolwiek cmentarzach w śródmieściach. W Krakowie przykościelne cmentarze zostały w związku z tym zlikwidowane przez władze austriackie po III rozbiorze, w ostatnich latach XVIII wieku. Dziś po cmentarzu, który znajdował się przy krakowskiej farze, pozostały głównie epitafia na ścianach kościoła, a także kaplica ogrójcowa przy kościele św. Barbary.
W miejscu dzisiejszego kościoła św. Barbary pierwotnie znajdowała się kaplica cmentarna, ufundowana przez Mikołaja Wierzynka starszego, wzmiankowana w źródłach już w 1338 roku. Była to kaplica-ossuarium, czyli budynek, w którym składano kości pozbierane na cmentarzu. Kościół w obecnej formie wzniesiono na przełomie XIV i XV wieku, a w sto lat później dobudowano do niego kaplicę ogrójcową – to arcydzieło architektury późnogotyckiej, ufundowane przez Adama Szworca (Szwarca). Wzmianka o uposażeniu przez niego ołtarza kaplicy, zwanej „Ogrodziec”, zachowała się z roku 1488, a kolejne fundusze były przez Szwarca zapisane na tę kaplicę w jego testamencie z 1509 roku. W środku kaplicy, na sklepieniu, znalazły się tarcze herbowe z czaszką i piszczelami oraz z narzędziami męki Chrystusa, a ściany zdobi rzeźbiona Modlitwa Chrystusa w Ogrójcu, powstała prawdopodobnie w warsztacie Wita Stwosza. Kaplica ta jest otwarta na zewnątrz arkadami; w środku na haku wieszano kaganek, którego światło było widoczne na cmentarzu, a może także poza jego murami.
Na fasadzie kamienicy przy placu Mariackim 8 możemy zobaczyć kolejny Ogrójec – to kopia dzieła samego Wita Stwosza, którego oryginał można oglądać w galerii Muzeum Narodowego w Krakowie w Pałacu Biskupa Erazma Ciołka przy ulicy Kanoniczej 17.
Wokół dominikanów
Z kościoła Mariackiego kierujemy się w stronę ulicy Grodzkiej i dalej do kościoła św. Trójcy przy klasztorze dominikanów – na jego fasadzie zobaczymy kolejny, trzeci zachowany w Krakowie dzwonek za konających. Niegdyś oczywiście i przy tym kościele znajdował się cmentarz, zlikwidowany przez władze austriackie. Był to, jeśli można tak powiedzieć, „cmentarz pełen życia”; zachował się bowiem zapis skargi ojca Michała, przeora krakowskich dominikanów, z 1749 roku, z którego dowiadujemy się, że „u krawca na cmentarzu” (działały bowiem na cmentarzach różne punkty usługowe) zatrudniona była służąca wątpliwej cnoty, która upijała zakonników i „u siebie po kilka nocy konserwowała”.
Mijamy kościół dominikanów i kierujemy się w stronę Plant. To właśnie tutaj (na terenie obecnych Plant, mniej więcej na wysokości klasztoru dominikanów) niegdyś znajdował się kościółek św. Gertrudy, wraz z cmentarzem dla skazańców – dziś nie ma po nim śladu, jedynie ulica nosi nazwę patronki tamtej świątyni. Historia tego kościoła wiąże się z głośną aferą Andrzeja Wierzynka (wnuka słynnego Mikołaja Wierzynka), który był rajcą miejskim i niestety kradł pieniądze z miejskiej kasy. W 1406 roku przy wypłacaniu pensji pracownikom ratusza ukradł kiesę – wypadła mu jednak z kieszeni. Został niemal natychmiast osądzony, ścięty bez spowiedzi i pochowany w niepoświęconej ziemi, za murami miasta. Syn Andrzeja, Mikołaj Wierzynek, wykupił od miasta ten teren i ufundował kościółek św. Gertrudy. Tam właśnie funkcjonował cmentarz dla skazańców aż do końca XVIII wieku, dopóki Kraków nie stracił prawa do karania śmiercią. Opustoszały kościół rozebrano w XIX wieku.
Latarnia umarłych
Plantami kierujemy się w stronę Wawelu – po drodze, za hotelem Royal, zobaczymy słupową kapliczkę, która właściwie jest murowaną latarnią, choć zwana jest dzisiaj kapliczką św. Gertrudy. To w rzeczywistości późnobarokowa latarnia umarłych, pochodząca z cmentarza przy kościele śś. Rocha i Sebastiana. Kościół ten wzniesiono po 1528 roku poza murami miasta, na podmokłych terenach, wraz ze szpitalem dla chorych zakaźnie. Szpital specjalizował się w chorobach wenerycznych i powstał w związku z rozprzestrzenianiem się kiły w pierwszej ćwierci XVI wieku. Kościół uległ zniszczeniu z końcem XVIII wieku, zaś szpital zamknięto w 1821 roku – dziś pozostała po nich tylko nazwa ulicy św. Sebastiana.
A czym były latarnie umarłych? Były to światła ostrzegawcze, stawiane przy cmentarzach i szpitalach; miały one informować podróżnych o niebezpieczeństwie. W przypadku szpitala istniało ryzyko zarażenia się, cmentarze także bywały groźnymi miejscami; nie tyle ze względu na obecność zmarłych (czy potencjalnych upiorów), ile z powodu żywych, zamieszkujących nekropolie: żebraków, włóczęgów oraz wszelkiej maści przestępców.
Najstarsza zachowana w Krakowie latarnia umarłych – gotycka, z XIV wieku – znajduje się dziś koło kościoła św. Mikołaja przy ulicy Kopernika. Pierwotnie jednak stała koło szpitala trędowatych, przy kościele św. Walentego, który niegdyś znajdował się na narożniku dzisiejszych ulic Długiej i Pędzichów. Kościół ów został zburzony w początkach XIX wieku, zaś latarnia trafiła na obecne miejsce w 1871 roku. Zamurowano jej otwory, więc dziś nie da się już w niej zapalić światła.
Muzealna sala śmierci
Plantami docieramy pod Wawel, a następnie kierujemy się w stronę ulicy Kanoniczej. Tam pod numerem 17 w Pałacu Biskupa Erazma Ciołka, w oddziale Muzeum Narodowego, na pierwszym piętrze znajduje się galeria „Sztuka Dawnej Polski. XII–XVIII wiek”, czynna od wtorku do niedzieli. W ramach tej ekspozycji można obejrzeć wspomniany wcześniej oryginał Ogrójca Wita Stwosza, którego kopia znajduje się na fasadzie jednej z kamienic przy placu Mariackim. Ponadto galeria ta ma osobną salę poświęconą śmierci, w której można podziwiać między innymi staropolskie portrety trumienne, a także bramę z dawnego cmentarza mariackiego, dekorowaną malarskim przedstawieniem Triumfu śmierci.
Matka Boska Łaskawa
Na koniec spaceru skierujmy się z powrotem na Planty, tym razem ku wylotowi ul. Jagiellońskiej. Tu stoi rzeźba Matki Boskiej Łaskawej, pochodząca z cmentarza mariackiego. Jej pierwowzorem był obraz z 1709 roku (dzisiaj znajdujący się w prezbiterium kościoła Mariackiego) ufundowany po ustąpieniu wielkiej zarazy w Krakowie. Matka Boska Łaskawa trzyma w dłoniach połamane strzały, symbolizujące nagłą śmierć od morowego powietrza. Ów obraz krakowianie otoczyli szczególnym kultem, a w czasach konfederacji barskiej zrodziła się legenda, że Matka Boska Łaskawa objawiła się w czasie walki i pomagała w obronie miasta przed Moskalami. Takie świadectwo miał złożyć rotmistrz Marian Sokołowski, który pod koniec listopada 1769 roku został ciężko ranny i uznany za zmarłego – wrzucono go do zbiorowej mogiły na cmentarzu mariackim, w której się ocknął. Wrócił do walki, a rok później trafił do niewoli moskiewskiej i został zabity (tym razem skutecznie). Jego matka, Zofia Sokołowska, postanowiła upamiętnić syna, fundując figurę Matki Boskiej Łaskawej. Wyrzeźbił ją kamieniarz Jan Krzyżanowski w roku 1771 i została umieszczona nad wejściem na cmentarz przy kościele Mariackim.
Gdy w 1797 roku zlikwidowano cmentarz, figurę przejęli krakowscy kapucyni i trafiła na kolumnę ustawioną na środku wylotu ulicy Kapucyńskiej. W tym miejscu stała do 1941 roku, kiedy to niemieckie władze okupacyjne podjęły decyzję o ponownym jej przeniesieniu, tym razem na Planty, u wylotu ulicy Jagiellońskiej, gdzie znajduje się do dziś.
Po nieistniejących do dziś dawnych krakowskich cmentarzach pozostały pojedyncze zabytki, często rozproszone i z czasem przeniesione w nowe miejsca. Warto jednak spróbować je dzisiaj odnaleźć – chociażby w czasie naszego spaceru szlakiem śmierci w dawnym Krakowie.