Zapraszamy Was na spacer po Krakowie końca XIX i początku XX wieku. Miasta, które było wówczas sercem polskiego ruchu feministycznego, miejscem fermentu politycznego i społecznego oraz walki o prawa kobiet.

To tutaj w 1905 roku odbył się I Zjazd Kobiet Polskich, na który przybyły działaczki ruchu kobiecego ze wszystkich trzech zaborów. To w tym mieście kobiety organizowały wiece, manifestacje i strajki. Dość powiedzieć, że to właśnie w Krakowie, 19 marca 1911 roku, emancypantki przeprowadziły pierwszą kilkutysięczną demonstrację z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet, domagając się prawa wyborczego.

Naszą przewodniczką będzie Kazimiera Bujwidowa (1867‒1932) – działaczka społeczna i oświatowa, publicystka, postać ze wszech miar niezwykła. Inicjatorka i uczestniczka większości podejmowanych ówcześnie działań w Galicji, których celem była poprawa losu kobiet. Przez sobie współczesne nazywana „jedną z najśmielszych, najbardziej nieustraszonych partyzantek ruchu kobiecego na ziemiach polskich”. To głównie jej działaniom kobiety zawdzięczają otwarcie dla nich Uniwersytetu Jagiellońskiego czy utworzenie żeńskich gimnazjów, których poziom i program nauczania pozwalały na podejście do matury. Bujwidowa była motorem tych zmian, bardzo angażowała się również w walkę o równouprawnienie polityczne kobiet.

Kazimiera była żoną Odona Bujwida, pioniera bakteriologii, lekarza i społecznika, swojego byłego korepetytora, którego znała od dzieciństwa. Gdy Odonowi zaproponowano objęcie funkcji profesora higieny na Uniwersytecie Jagiellońskim, małżeństwo przeniosło się z Kongresówki do Galicji. Ta wyjątkowa jak na swoje czasy para, współdzieląca postępowe przekonania społeczno-polityczne oraz pracę zawodową – Kazimiera pracowała jako laborantka i asystentka męża, a także administratorka prowadzonych przez niego zakładów szczepień pasterowskich – pojawiła się w Krakowie w 1893 roku. Po kilku przeprowadzkach Bujwidowie, wraz z sześciorgiem własnych dzieci i dodatkową piątką pozostającą w różnym czasie pod ich opieką, ostatecznie zamieszkali przy ulicy Lubicz 34, w zakupionej kamienicy, gdzie zorganizowali także zakłady produkcji surowic i szczepionek oraz szczepień przeciwko wściekliźnie.

Radykalną i bezkompromisową Bujwidową znano w mieście dobrze. Można powiedzieć, że cieszyła się swego rodzaju popularnością. Jak pisał we wspomnieniach Bolesław Drobner: „Konserwatywny «cnotliwy» Kraków bał się profesorowej jak ognia, a jej nie zdołałoby nic powstrzymać od wyrażenia swej opinii, gdy to uważała za wskazane. Rozumowała bardzo logicznie, a przemówienia zwykła zaprawiać swoistym, ciętym dowcipem”. Stała się nawet bohaterką Szopek krakowskich Zielonego Balonika. W tej z roku 1911 Boy-Żeleński włożył w jej usta taki oto kuplet, który jako Sufrażystka wyśpiewuje do prezydenta Juliusza Leo:

„W tym nasz cały program leży,
dajcie, co się nam należy.
Przyszedł czas tyranii zmierzchu,
nasze musi być na wierzchu.
Aby cel osiągnąć wspólny,
urządzimy strajk ogólny”.

Słychać w nim echa ówczesnych krakowskich wydarzeń, w których brała udział nasza bohaterka. Podążmy więc jej śladem. Spójrzmy na miasto jej oczami i dostrzeżmy miejsca, często bezrefleksyjnie mijane, gdzie tworzyła się historia. A właściwie herstoria*.

* gra językowa, neologizm pochodzący od angielskiego zwrotu herstory (dosłownie „jej opowieść”) stosowanego w odróżnieniu do history („jego opowieści”); herstoria uwidacznia rolę kobiet i podkreśla ich perspektywę w naukach historycznych.