Niecałe sto lat przed powstaniem kaplicy król Stanisław August Poniatowski nadał przywilej organizowania dwunastu jarmarków rocznie we wsi Alwerni w województwie krakowskim leżącej, urodzonego Aleksandra Szembeka dziedzicznej.
Na jarmark gospodarz jechał obowiązkowo własnym wozem, z żoną, a czasami z synem lub córką na wydaniu. Obowiązywał tzw. strój kościelny, czyli ubiór odświętny, zakładany tylko przy specjalnych okazjach […]. Handel miał przyjętą i akceptowaną oprawę ceremonialną związaną ze sprzedażą i zakupem (Miasteczko polskie XIX-XX wieku, jako zjawisko kulturowo-obyczajowe, red. M.Meducka, R.Renz, Kielce 1998, s. 214).
Zwyczaj targowania się należał niemal do obowiązków kupca i kupującego. Szczególne emocje towarzyszyły zwłaszcza handlowi zwierzętami: po dobiciu targu kupujący i jego świadkowie odbywali tak zwany litkup. Była to uczta, która potwierdzała i gwarantowała nienaruszalność zawartej umowy i odbywała się na koszt nabywcy.
Domy przy rynku zamieszkiwali poważni obywatele. Ludność wiejska, mieszkająca „za miedzą”, także nadawała koloryt miasteczku, nie tylko, jako sprzedawcy i klienci jarmarków, ale i pielgrzymi do cudownego wizerunku w klasztorze oo. Bernardynów. Gwarne i kolorowe odpusty oraz dni świąteczne były okazją do spotkań, wymiany informacji i zawierania znajomości. Panny na wydaniu wędrujące na odpust śpiewały sobie taką piosenkę:
A bieda mi z tym Jasieńkiem
Co stoi pod okienkiem
Cy od Boga, cy od ludzi
Co ja zasnę, to mnie budzi
Raz w roku, w Alwerni, w pierwszą niedzielę po Bożym Ciele, odbywa się odpust zwany strzelną niedzielą lub strzelanką. Nazwa ta pochodzi od zwyczaju strzelania z moździerzy na zakończenie nabożeństwa. Na strzelankę przybywały tłumy pątników i pielgrzymów, nie tylko z okolicznych miejscowości, ale też między innymi z Krakowa, Śląska czy Moraw. Odpustowi towarzyszyły również oczywiście kramy z kolorowymi świecidełkami, zabawkami, słodyczami, ceramiką, dewocjonaliami.
W Alwerni nie przestrzegano regulaminu określającego liczbę wystrzałów. Zależało to zapewne od ilości prochu i stanu samych moździerzy. Wystrzałami z moździerzy czy hałubic zajmowali się początkowo bracia zakonni z tutejszego klasztoru, a z czasem zajęli się tym strażacy. Strzelanie w czasie procesji było wielkim zaszczytem. Przez wiele lat zaniechano tradycji strzelania podczas procesji. Stare moździerze wywieziono do Leżajska, gdzie wyeksponowane są w Muzeum Prowincji OO. Bernardynów.
Może to dobra okazja, by odwiedzić Alwernię?