Możemy dziś bez trudu kupić folkowe dresy, torebki, szczoteczki do zębów, zapałki, zrobić sobie ludowe tipsy i tatuaże… Tak zwany etnodizajn święci chyba tryumfy w naszym kraju.
Jakie rezultaty Telakowska uznałaby za poważne?
Miała nadzieję, że sztuka ludowa będzie pomagać w wypracowywaniu nowych form. Projektant powinien umieć osadzić własny pomysł w lokalnej rzeczywistości, czerpać z pewnego zasobu wartości. Tak powstał świetny, ponadczasowy dizajn skandynawski. W tym duchu działali polscy twórcy stowarzyszeni w Warsztatach Krakowskich: uczyli się technik od rzemieślników, a następnie rozpoczynali pracę nad własnymi projektami.
Więc wycinanka z kogutkiem naklejona na porcelanowy kubek albo naszyta na filcową torbę to za mało?
Za mało. Mamy wtedy do czynienia z dosłownym cytatem, czasem z naruszeniem praw autorskich.
Czym w takim razie jest „etnodizajn”?
Określenie „etnodizajn” jest leksykalnym potworkiem. Oznaczać ma dizajn inspirowany wzornictwem ludu. Jednak przedmioty, których dotyczy ta definicja, nie istniały na polskiej wsi – zostały wymyślone dla miejskich inteligentów. To turyści i kolekcjonerzy wytworzyli tę kategorię, jako egzotyczne zjawisko. Twórczość chłopska, która funkcjonowała naturalnie, jako zwykłe rzemiosło, aż do połowy XIX wieku, została w ten sposób uwikłana w kategorię stylistyczną i pewną modę. Nie możemy mówić o jednolitym stylu tak wielu regionów, tak wielu technik, tylu dziedzin życia; po prostu nie ma czegoś takiego jak „jeden rodzaj ludowości”. Jej pierwotny cel był zupełnie inny – chodziło o wytworzenie praktycznych i trwałych sprzętów, które przetrwają latami. Rzemiosło przejmowało przy tym mitologiczne i nieco romantyczne (z dzisiejszego punktu widzenia) cechy powtarzania czynności Stwórcy. Zdobienie mebli i naczyń czy haftowanie tkanin przyjmowało znamiona działań magicznych. Kim miałby być dziś odbiorca takich przedmiotów? Współczesnym mieszkańcem wsi, hipsterem, dziewczyną szukającą modowych nowinek…? Ja patrzę na to zjawisko przede wszystkim z punktu widzenia historyka sztuki.
I co dostrzega historyk sztuki?
Okres sztuki ludowej został już zamknięty, bo jego twórcy odeszli. Mówię tu o historycznym źródle twórczości, o jego pierwotnym autorze. W tym kontekście wszystko zostało już wypowiedziane. Obecnie ani twórca, ani odbiorca nie utożsamiają się już z pojęciem ludu. Twórcy ludowi wytwarzali przedmioty użytkowe, które dziś w takiej formie nie są już używane. Dlaczego w takim razie miałyby pozostać identyczne jak wówczas? Powtórzenie dla uzyskania takiego samego efektu ma uzasadnienie wyłącznie w kontekście nauki rzemiosła . Pozostała technika, są metody, dokumenty pisane i tradycja, filmy – zadaniem dzisiejszych uczniów dawnych mistrzów jest twórcza kontynuacja.
Jak Pani zdaniem mogłaby ona wyglądać?
Proszę opowiedzieć.
Wysłano w świat – dosłownie: wysłano – dziesięciu projektantów, którzy mieli stworzyć nowe projekty, stosując dostępne lokalne materiały, technologie i tradycje rzemieślnicze. Christien Meindertsma, posłana do stanu Idaho w USA, wykorzystała długą i bogatą historię wypasu owiec. Zaproponowała produkcję dywanów z owczej wełny, które składały się z łączonych ośmiobocznych modułów. W Polsce istnieje wiele ośrodków rzemiosła tradycyjnego, które z wolna stają się w skansenami. Dobrze by było, gdyby odzyskały dawną rangę, dawały impuls do szukania nowych zastosowań dawnych technik.
Czy tak się dzieje?
Tak, powoli wchodzą na tę drogę. Mądrze i ciekawie działa na przykład Małopolski Szlak Kultury, łącząc doświadczenia zdobyte w rodzimych warsztatach z rozwojem, edukacją, biznesem. Kilka lat temu miałam też okazję pojechać z moimi studentami z Przemyśla do Centrum Wikliny w Rudniku nad Sanem. Przywieźli stamtąd całkiem wygodne meble, lampy i rzeźby. Najpierw uczyli się techniki od starych mistrzów, potem wykonali je własnoręcznie. Mamy też niezwykłe tradycje koronczarskie, na przykład w Bobowej. Podoba mi się pomysł na biżuterię z polskiego węgla…
Jakie przykłady mądrej, twórczej inspiracji naszym folklorem moglibyśmy podać?
Cenię AZE Design, czyli duet Anna Kotowicz i Artur Puszkarewicz, który projektuje wyposażenie wnętrz. Celowo przenieśli się z Warszawy do wsi Czeremcha na Podlasiu, by być bliżej żywego rękodzieła. Świetnym przykładem dobrego, mądrego projektowania jest firma Bajo, która robi drewniane zabawki wspomagające rozwój psychoruchowy dziecka. Podobnie Wooden Story Małgorzaty i Wiesława Borowych, którzy odziedziczyli po dziadku warsztat stolarski w Białce koło Makowa Podhalańskiego i stworzyli w nim markę ekologicznych zabawek dziecięcych. Studio projektowe Kompott robi znakomite meble, Agnieszka Czop i Joanna Rusin tkają dywany, które dosłownie zachęcają do zabawy, i to nie tylko dzieci. Jako historyk sztuki chciałabym też przypomnieć o fantastycznych tkaninach Alicji Wyszogrodzkiej. Były inspirowane na przykład motywami z pisanek ludowych z okolic Biłgoraja. Projekty powstały w 1958 roku, ale nie zostały należycie spopularyzowane. Zaręczam, że wzór jest intrygujący, budzi nieoczywiste skojarzenia z dawną symboliką i kultem solarnym czy kultem płodności. Do tego wspaniała kolorystyka! Takich wzorów jest tysiące, gotowych do przetworzeń i kompilacji. Ale potrzebna jest wiedza o historii regionów.
Tylko czy będzie nas stać na tak wyrafinowane przedmioty. „Made in China” zawsze zwycięży na rynku opartym na cenie…