W 1241 roku pojawili się w Europie nieznani dotąd, groźni najeźdźcy – Tatarzy. Nieźle zorganizowane, waleczne i żądne łupów hordy siały zniszczenie w południowej części ówczesnej Polski. Kraków, obwarowany wałami i palisadami, z naturalną przeszkodą w postaci bagnistych rozlewisk Wisły, nie był w stanie prowadzić skutecznej obrony. Spalony i splądrowany popadł w ruinę. Nietknięte pozostały jedynie drewniano-ziemne fortyfikacje Wawelu oraz masywny kościół św. Andrzeja i to one uratowały gród.

Drugi najazd tatarski (1260) nie był już tak tragiczny w skutkach i nie powstrzymał rozwoju miasta. Za panowania Leszka Czarnego (ok. 1285) Kraków otoczono palisadą i głęboką fosą wypełnioną wodą, za sprawą mądrze poprowadzonego przekopu od rzeki Rudawy. Kiedy wkrótce Tatarzy po raz trzeci oblegli miasto, mieszczanie zdołali się nie tylko obronić, ale nawet zadać nieprzyjacielowi klęskę.

Bolesne doświadczenia Krakowa i innych europejskich miast wykazały, że koniecznością jest budowanie murowanych fortyfikacji. Ich sukcesywne wznoszenie rozpoczęto w 1298 roku i kontynuowano aż do końca XIV stulecia. Trudno zaprzeczyć, że mury obronne, jakie otoczyły średniowieczny Kraków, zbudowano dzięki – przynajmniej pośrednio – najazdom tatarskim.

Jak przyjęło się uznawać – trwa odwieczny spór pomiędzy historycznie udokumentowanymi faktami a legendą – tradycja przemarszu Lajkonika wiąże się z trzecim, odpartym najazdem Tatarów. Zwierzynieccy flisacy zwani włóczkami mieli wówczas odkryć obóz najeźdźców nad Wisłą i krwawo się z nimi rozprawić. Jako trofeum wzięli strój chana, w który przebrał się jeden z włóczków i na czele rozbawionego tłumu podążył do bram miasta. Tak przynajmniej – w największym skrócie – mówi legenda, przekazana w tej postaci po raz pierwszy przez Konstantego Majeranowskiego na łamach satyrycznego pisma „Pszczółka Krakowska” w 1820 roku. Przypomnieć warto, że było to już w czasach Wolnego Miasta Krakowa, kiedy zapewne stosunkowo niedawno reaktywowano ten zwyczaj, po trudnym dla miasta okresie upadku w drugiej połowie XVIII wieku i tuż po trzecim zaborze.

Z całą pewnością jednak harce konika to zwyczaj stary, wywodzący się z czasów średniowiecza. Historycy często podważają bliskie związki konika ze świętem Bożego Ciała, dowodząc, że święto to zostało ustanowione przez biskupa Nankiera dopiero w 1320 roku. Czymże jednak dla trwania legendy jest tych trzydzieści kilka lat, jakie dzielą tę datę od domniemanych wydarzeń… Nie ulega wątpliwości, że i później zwyczaj był kultywowany, a najstarsze udokumentowane przekazy sięgają początków XVIII stulecia. Dopiero w czasach autonomii, począwszy od około 1866 roku konika zaczęto nazywać Lajkonikiem.

Ponieważ rzecz dotyczy włóczków, a ci z kolei byli nierozłącznie związani ze Zwierzyńcem, to legenda wiąże się też z klasztorem norbertanek. To stamtąd rok w rok w oktawę święta Bożego Ciała wyrusza na swe harce zbrojny w buzdygan Lajkonik, aby obwieścić krakowianom zwycięstwo nad Tatarami. Wbrew pokutującym opiniom, że konik jest wyłącznie krakowską osobliwością, warto przypomnieć, że ma on swych licznych pobratymców i to nie tylko w Europie. Najbardziej znane przykłady to zapewne Cheval z Lyonu czy Zamalzain z Kraju Basków. Można jedynie spierać się o proweniencję samego zwyczaju.

Kiedyś Archiwum Akt Dawnych, a dziś Muzeum Historyczne Miasta Krakowa dba o zachowanie tego niecodziennego, efektownego widowiska. Dodać warto, że czaprak i strój Lajkonika pochodzą z 1904 roku, a ich projektantem był sam Stanisław Wyspiański.

W tym roku wykonany został nowy konik dla Lajkonika, a dzięki zastosowaniu zastępczych materiałów udało się obniżyć jego wagę z 23 do 15 kg. Mimo że stracił na wadze, jego historyczny wygląd i zdobnictwo pozostały bez zmian. Tegoroczną nowością będzie też „uzbrojenie” włóczków w łuki i kołczany.

Na koniec przypomnijmy, że – tak jak niegdyś cech włóczków – od początków ubiegłego stulecia oprawą pochodu Lajkonika opiekują się pracownicy krakowskiego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji. To przede wszystkim stamtąd – choć nie było to wcale regułą – wywodzą się kolejni odtwórcy głównej roli w tym jedynym w swoim rodzaju spektaklu. Wśród nich był między innymi słynny twórca szopek i figurek emausowych Żydów Zdzisław Dudzik (1954–1974) oraz inspektor nadzoru w MPWiK Zbigniew Glonek, który przywdziewa niewygodny kostium Lajkonika od 1988 roku.