Po kolędowaniu, przywitaniu Nowego Roku i paru dniach przerwy chłopi oraz górale rozpoczynali karnawał. Nie bawili się jednak na zimowych balach i nie zakładali masek. W Małopolsce istniały inne ludowe obyczaje.

Zapusty, czyli wiejski karnawał, rozpoczynały się po święcie Trzech Króli i trwały aż do Środy Popielcowej. W tym czasie bawiono się hucznie, biesiadowano. Chłopi zbierali się w małopolskich karczmach, by szczególnie w czasie ostatnich trzech dni zapustów, czyli tzw. ostatków, wspólnie jeść, pić, śpiewać i tańczyć. Kobiety wysoko i rytmicznie podskakiwały, co miało zapewnić urodzaj lnu potrzebnego na ubrania dla dzieci.

Istnieje opowieść, która do tej pory krąży pośród mieszkańców Podłubka, części wsi Rytro w województwie małopolskim. Otóż w karczmie prowadzonej przez starego Żyda, chłopi tak świętowali, że przegapili moment, w którym minęła północ i rozpoczął się Wielki Post. Bardzo przejęci „zerwaniem postu”, z wyrzutem sumienia wychodząc z karczmy, zauważyli na niebie „gwiazdę z miotłą”. Według wierzeń przynosiła ona nieszczęście – rzeczywiście tego roku wybuchła Wielka Wojna.

Z reguły stoły w karczmach były suto zastawiane szczególnie bigosem, tłustymi potrawami, mięsiwami, wódką oraz słodkościami. Najpopularniejszymi do dziś są faworki – zwane także chrustem – oraz pączki. Tymi potrawami zajadano się, aż do „granicznej” północy. Potem pojawienie się chłopca z rybim szkieletem lub śledziem na patyku zwiastowało nadejście czasów „umartwiania się”. Wszystkie pyszności zamieniały się w cienki żur oraz śledzie, zajmujące ważne miejsce w codziennym, wielkopostnym jadłospisie.

Podczas tych „diabelskich dni”, jak też nazywano ostatki, na ulicach polskich wsi, tak samo jak w okresie kolędowania, można było spotkać przebierańców chodzących po domach. Głównym bohaterem tego przedsięwzięcia był ekscentryczny Książę Zapust. Określał się on jako istota z innego świata, wnosząca w życie zwykłych ludzi odrobinę „pomieszania z poplątaniem”. Jego świtę niejednokrotnie stanowił dziad i profesor z oślą głową. Zbierali oni pieniądze, by móc później bawić się i szaleć w karczmach. Pojawienie się Zapusta w chacie i pozdrowienie przez niego domowników zapowiadało te „ostatkowe” wydarzenia.

Należy wspomnieć, że okres zapustów był idealnym czasem dla panien – pośród staropolskich zwyczajów odnajdziemy takie, które sprzyjały dobieraniu się w pary i znalezieniu męża. Niestety były i takie, gdzie panny, które się nie wydały, były karane ciągnięciem do karczmy kłody. Wszystkie te przyjemności, hulanki i swawole kończyła nie tylko północ zwiastująca Środę Popielcową, ale i obrzędy niszczenia symboli okresu zapustnego. Książę Zapust, tym razem nazywany Mięsopustem, już jako słomiana kukła był maltretowany przez chłopów. Włóczono kukłę po ulicach wsi, ogłaszając nadejście czasu pokuty.

Całkiem inaczej natomiast wyglądał karnawał góralski. Jego tradycja wydaje się wciąż żywa, szczególnie dzięki odbywającemu się corocznie w Bukowinie Tatrzańskiej „Góralskiemu Karnawałowi”. Jest to wydarzenie, które łączy kolędowanie i huczną zabawę.

Nieodłączną częścią tego fantazyjnego czasu były odbywające się potańcówki dla par, a także młodych górali, prezentujących taniec zbójnicki. Jak na charakter prawdziwych ludzi z gór przystało, miało być głośno, radośnie i z polotem.

Według tradycji okres między świętem Trzech Króli a Środą Popielcową był dla prawdziwych górali czasem kumoterek. Organizuje się je zresztą do dzisiaj. Są to wyścigi par w saniach, którymi powozi kumoter (rodowity góral), u jego boku natomiast zasiada kumoterka (rodowita góralka, zwana także babą), która – balansując ciałem – dba o to, by sanie się nie wywróciły. Uczestnikami są najczęściej małżonkowie z długim stażem. W pięknym zimowym krajobrazie, rywalizacja, dorodny koń oraz wspaniałe stroje osób biorących w tym wyścigu udział tworzą unikalną atmosferę.

Impreza o nazwie „Góralski Karnawał” organizowana jest w Bukowinie Tatrzańskiej od ponad czterdziestu lat. Oprócz kumoterek, podczas tego wydarzenia odbywają się między innymi: konkurs dla grup kolędniczych oraz konkurs tańca zbójnickiego, wystawa owczarków podhalańskich, jazda na nartach za koniem, zawody strzeleckie oraz koncerty.

Korzystałam z książki Małopolska. Czas ludzki, pod red. Katarzyny Bik, oraz portalu www.kulturalny.uw.edu.pl.