Wstęp
Spacer Pasmem Orawsko-Podhalańskim
Co z niesportowcami? Czy muszą przytupywać na dole i udawać, że się dobrze bawią? Ależ skąd!
Wyciąg narciarski zabiera na górę również „turystów”. Należy zrobić to w sposób skoordynowany z poleceniami obsługi i nie przejmować się pełnymi niechęci spojrzeniami reszty kolejki. Żarty („Zapomnieli nart?”) ignorować. Nie bać się – obsługa czuwa i zredukuje prędkość wyciągu przy wsiadaniu i wysiadaniu.
Na górze, jak w bajkach, mamy trzy drogi do wyboru.
Pierwsza, niewykluczająca dwóch pozostałych, to kilka kroków do przyjemnej karczmy w stylu alpejskim z panoramicznym oknem i przepięknym widokiem na Beskidy. Karczma szczyci się świeżymi pstrągami.
Wzdłuż grani, łagodnie falującym grzbietem górskim, przebiega znakowany szlak turystyczny (niebieski) oraz trasa narciarstwa biegowego (w sezonie letnim rowerowa). Uwaga, na ogół jest tu tyngsy wiater niż na dole!
Idąc w prawo, przemierzymy jakieś dwa kilometry (z hakiem) w stronę orawskich wsi – Podsarnia i Podwilka (z których nazw bez problemu można wywnioskować, jak nazywali się ich pierwsi sołtysi).
Więcej doznań dostarczy jednak droga w lewo – około 5 kilometrów spacerowej ścieżki. Szlak biegnie otwartą przestrzenią, fragmentami polan, lasem niemal poziomo, łagodnie wijąc się w stronę wsi Harkabuz (z której nazwy bez problemu można wywnioskować, jak miał na imię jej pierwszy sołtys). Przy dobrej widoczności Babia Góra będzie wbijać nam swój królewski wzrok w plecy, a przed nami roztoczy się widok na pasmo Gorców ze świetnie widocznym Luboniem Wielkim. Rozległa polana, mniej więcej w połowie drogi, olśni spektakularną panoramą Tatr Zachodnich.
Tym grzbietem biegła dawna granica polsko-węgierska, tędy przebiega główny wododział europejski, co oznacza, że rzeki orawskie spływają do Morza Czarnego, a podhalańskie – Bałtyckiego. To dobre miejsce na dumanie o istocie i sensie wszelkich granic.