Wstęp
Sechna i jej suszarnie
Miejscowa legenda mówi, że wszystko zaczęło się od srogiego proboszcza, który nakazywał swoim wiernym sadzenie drzew owocowych jako pokutę za grzechy. Ani grusze, ani jabłonie nie chciały jednak rosnąć na ubogich glebach południowo-wschodniej Małopolski. Tylko śliwa radziła sobie, ku zaskoczeniu wszystkich, doskonale, a jej owoce to nie tylko świetna baza do powideł, ale i do… śliwowicy. I w ten sposób to, co miało być pokutą za grzechy, znów do grzechu doprowadziło. Ksiądz był jednak sprytny. Pomyślał, że jeśli jego parafianie w Sechnej śliwy uwędzą, to już nie będą mogli pędzić na nich bimbru.
W ten sposób powstał unikatowy małopolski przysmak, czyli suska sechlońska. Suska oznacza tyle co suszka, a sechlońska wskazuje na miejsce jej pochodzenia. Unikatowy, bo miejscowi gospodarze suszą śliwki ciepłym dymem w temperaturze od 45 aż do 70°C. Cały proces trwa około sześciu dni, aż odparuje woda i owoce połączą w sobie skoncentrowany słodki smak i aromat wędzenia.
Sam proces, jakiemu poddawane są owoce, jest bardzo ciekawy ‒ suszarnie wyglądają zupełnie jak domy, z tym że zamiast piwnicy mamy palenisko, w miejscu stropu, między przyziemiem a parterem, jest sito wyłożone owocami, a dym przepływa przez nie, by zatrzymać się w pomieszczeniu i krążąc po nim, lepiej aromatyzować owoce.
W 2006 roku suska sechlońska została wpisana na listę produktów regionalnych, a cztery lata później zyskała chronione oznaczenie geograficzne, mające na celu ochronę najlepszych produktów w Unii Europejskiej i zapewnienie o ich autentyczności.
Suszarni należy szukać w Sechnej, Żmiącej i w Kołbyczynie. A po więcej informacji zajrzeć na stronę: http://www.suskasechlonska.pl/