Wstęp
Park Strzelecki
Skręciwszy z Goldhammera w lewo, dojdziemy do parku Strzeleckiego, do którego biegały na randki i spotkania wszystkie dzieci Stramerów. Rena, jak każda nastolatka, mówiła matce, że musi iść do parku, bo przecież wiosną chodzą tam wszyscy. I że będą z koleżankami tylko karmić wiewiórki. Akurat – komentowała Rywka. Słusznie – dziewczęta, podobnie jak kobiety w długich sukniach i kapeluszach z szerokim rondem, o posuwistym kroku i powłóczystym spojrzeniu, pozostawały nieczułe na uroki budzącej się przyrody. Dyskretnie obserwowały przechodzących chłopców (oczywiście nie tych w krótkich spodniach) i liczyły drugie spojrzenia prosto w oczy. Drugie, bo przecież pierwsze mogło być przypadkowe!
Dziewczęta na pewno przechodziły obok mauzoleum generała Józefa Bema, ponieważ gdy rozpoczęto jego budowę, ogrodzono park. Gazety z antysemickimi wierszykami zaczęły się pojawiać właśnie na głównej bramie do parku. Ten fakt Rena zachowała dla siebie, choć piosenkami oraz opowieściami, kogo widziała w krzakach i z kim się całowała, zwykle dzieliła się nocą z młodszą siostrą. Nie powiedziała też nikomu, że przy fontannie widziała Hesia, który wyglądał, jakby się skąpał w brylantynie. I na pewno nie był tam za zgodą rodziców.
Również dzisiaj zrewitalizowany park Strzelecki jest wyśmienitym miejscem na spacer, na przykład ścieżką przyrodniczo-dydaktyczną z przystankami przy najciekawszych gatunkach roślin (złotokap, katalpa czy kasztan jadalny).
Wychodzimy z parku bramą od strony ulicy Słowackiego, tą przy neogotyckim budynku strzelnicy i domu ogrodnika. Stąd możemy wrócić do dworca pieszo ulicą Nowy Świat (podziwiając nieliczne przedwojenne wille) lub komunikacją miejską.
Nazwisko Stramer znaczy silny, krzepki. Zniknęło, podobnie jak cały żydowski świat, ale może dzięki temu spacerowi zostanie i w książce, i w naszej pamięci.