
Oddech ziemi czy diabła? Mofeta im. prof. Henryka Świdzińskiego
Naszą podróż w poszukiwaniu inkluza rozpoczniemy na pograniczu wsi Jastrzębik i Złockie, gdzie podobno słychać oddech diabła – tak przynajmniej wierzyli kiedyś mieszkający tu Łemkowie. Jednak profesor Henryk Świdziński, geolog i badacz Karpat, odkrywając jedną z wielu tajemnic ziemi – pokazał światu mofetę, ciekawy pomnik przyrody nieożywionej, czyli wydobywający się na powierzchnię wędrujący szczelinami w ziemi dwutlenek węgla. W okolicach Złockiego Potoku taki wypływ gazu znajduje się pod powierzchnią wody, więc wydobywające się z mofety bąbelki gazu po zetknięciu z powietrzem pękają, wydając charakterystyczny dźwięk – stąd jego nazwa, Bulgotka. Natomiast Dychawką określa się miejsce wydobywania dwutlenku węgla, któremu towarzyszy „suchy” dźwięk. Niestety duże stężenie CO2 w tym miejscu bywa niebezpieczne dla małych gryzoni, owadów, dżdżownic czy jaszczurek, którym często nie udaje się przeżyć w zagłębieniu doliny potoku.
Jak widzimy na zdjęciu, wokół mofety występuje rdzawe błoto, nazywane rdzawką lub ochrą. Jesteście ciekawi, kto jest odpowiedzialny za czerwony kolor błota? Okazuje się, że bakterie żelazowe! Utleniają związki żelaza i barwią wodę.
I choć Łemkowie wierzyli, że bulgot i dyszenie to odgłosy diabła, my dziś wiemy, że możemy tu posłuchać oddechu ziemi.