Wstęp
Kulig
Zubrzyca Górna słynie przede wszystkim z Orawskiego Parku Etnograficznego. W sezonie zimowym skansen jest otwarty dość krótko, ale tradycję można poznać jeszcze inaczej – na własnej skórze. W Zubrzycy pozostało już tylko kilka koni, więc tym bardziej warto zamówić kulig!
Kiedyś był zabawą karnawałową na koszt sąsiadów, dziś stał się symbolicznym skojarzeniem z zimą dzieciństwa, piosenką Skaldów i sceną z Potopu, w której w pędzących przez sędziwy bór saniach ogarnęło pannę Aleksandrę upojenie, następnie poczuła słodką niemoc, a na ustach pieczęć palącą, co z grubsza oznaczało pocałunek Kmicica. Obraz wielkich sań w kształcie niedźwiedzia polarnego należy wyrzucić czym prędzej z głowy, żeby nie poczuć rozczarowania: sanki zubrzyckich furmanów są małe i ciasne, ale dzielne konie faktycznie z kopyta rwą (zwłaszcza z górki).
Kulig rozpoczyna się zwykle w przysiółku Ochlipowo, na początku leśnej drogi zwanej Rajsztagiem (z której nazwy bez problemu można wywnioskować, z kasy jakiej administracji została wybudowana). Cel trzykilometrowej jazdy to ognisko w bacówce na Hali Śmietanowej, gdzie od wieków prowadzi się wypas owiec. Prowiant należy mieć własny, drewno jest przygotowane na miejscu. A ponieważ nie tyle liczy się cel, co droga, to niech czas spędzony w pędzących przez orawski las i pobrzękujących dzwonkami saniach, pozostanie pięknym obrazem zimy, kiedy to nakurzi śniyga hodnie, a mróz usy chytá i dzierzy.
Sformułowania gwarowe użyte w tekście pochodzą ze Słownika gwary orawskiej Józefa Kąsia (Kraków 2011).