Wstęp
Ulica Krupnicza
Kierujemy się ulicą Wenecja w stronę Krupniczej, która jeszcze 200 lat temu była Garncarską (a ulica Garncarska była, co za niespodzianka!, Krupniczą). Okazała, przypominająca dworek willa malarza Wojciecha Weissa pod numerem 31 powstała w latach 20. XX wieku i jest dowodem na to, że artysta był należycie doceniany przez współczesnych.
Nad furtką prowadzącą do domu przykuwa wzrok wpisana w półkole arcyciekawa mozaika. Możliwe, że została zaprojektowana przez żonę artysty, która swoje dzieła sygnowała pseudonimem Aneri (czyli anagramem imienia Irena), by nie korzystać ze sławy i pozycji męża – trzykrotnego rektora krakowskiej ASP. Bez trudu rozpoznamy dwie palety malarskie, węża oplatającego kielich, a także cyrkiel, trójkąt i gwiazdkę. Co oznaczają te symbole? Istnieją przynajmniej dwie teorie: jedna (dość wątła) mówi, że to zawody, którymi parała się rodzina Weissów, a druga (bardzo wątła), że to dowód na przynależność pana profesora do tajnej loży.
Pod koniec swojego długiego życia (przeżyła męża o trzydzieści lat) Aneri zajęła się mozaiką sakralną i jej prace można spotkać w okolicach Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie znajduje się otoczona sadami rodzinna rezydencja Weissów.
Idąc Krupniczą, mamy mnóstwo okazji, aby przystanąć na kawę i małe co nieco. Propozycja najbardziej spójna z profilem wycieczki to kawiarnia w Domu Józefa Mehoffera (niedawno odrestaurowana mozaika tego artysty zdobi katedrę ormiańską we Lwowie). Doszedłszy do końca ulicy, zatrzymajmy się przy teatrze Bagatela. Obie elewacje budynku w latach 60. ozdobiono płytami ceramicznymi z łysogórskiej „Kamionki” projektu Witolda Skulicza. Tworzą one abstrakcyjne, pełne ekspresji i fantazji kompozycje poprzecinane metalowymi pasami. Są tak wrośnięte w tkankę miasta, że rzadko dostrzega się ich różnorodną i nowatorską fakturę czy choćby filuterne „oczka” od strony ulicy Karmelickiej.