
Ulica Goldhammera
W końcu dochodzimy do wyjątkowej dla powieści ulicy.
Po pierwsze, to jedna z pierwszych ulic na ziemiach polskich, której patronuje osoba żydowskiego pochodzenia. Wcześniej Zdrojowa, już rok po śmierci wiceburmistrza Eliasza Goldhammera została nazwana jego nazwiskiem i od 1913 roku nosi je do dziś (nie zmieniła tego ani okupacja, ani okres PRL-u).
Po drugie, głównie przy tej ulicy i w jej sąsiedztwie toczy się życie Stramerów. Jednym z ważniejszych adresów jest Goldhammera 6, gdzie na elewacji widoczny jest fragment napisu po polsku i w jidisz, reklamujący dania restauracyjne. Zamalowany po wojnie, ukazał się po wielu latach, gdy złuszczyła się farba, i dziś stanowi unikatowe świadectwo tamtych czasów.
Nathan uważał, że pracuje cały czas, więc nie ma czasu zarabiać i czekał na interes, który odmieniłby losy rodziny. Jednym z pomysłów było założone za dolary od brata przedsiębiorstwo wydawania ciepłych posiłków, kawy, herbaty oraz bilardu. Kawiarnia „U Stramerów” była dla wszystkich gości – Rywka przedzieliła kuchnię kotarą i kupiła drugi komplet garnków, żeby gotować i koszernie, i nie. Można było zamówić kanapki, śledzie, gęsie szyjki i flaki. Nathan oczami wyobraźni już widział, jak w nowojorskiej kawiarni ktoś chwali kawę, że prawie taka jak w Tarnowie u Stramerów, już widział sieć kawiarni, które prowadzą jego synowie… Wszystko wzięło w łeb, gdy nie mogąc znieść klientów przesiadujących przy jednej kawie, wpadł na pomysł, co zrobić, żeby nie siedziało im się tak wygodnie…
Przy skwerze z pomnikiem niezwykłego wynalazcy, Jana Szczepanika, rzućmy okiem w lewo. Za budynkiem poczty zobaczymy fasadę teatru, który po wielu przebudowach nie przypomina już XIX-wiecznego budynku Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Oprócz zajęć sportowych odbywały się tam także odczyty, wykłady, wystawiano sztuki teatralne. Na jednej z nich był Salek – dostał bilet na miejsce stojące w prezencie urodzinowym od Rudka. Grano spektakl Samson i Dalila, a w roli głównej występował urodzony w Wenecji aktor i skrzypek Dante Baranowski. Salek wyobrażał sobie, że aktor wcześniej miał zwyczajne imię, a zmienił je, żeby na afiszach wyglądało bardziej światowo. Dante Stramer też w końcu brzmiałoby lepiej!
Stramerowie mieszkali na końcu Golhammera w kamienicy pod numerem 20 – na parterze, w wynajmowanym jednopokojowym mieszkaniu z małą kuchnią i wychodkiem na podwórku. Po podłodze biegały myszy, ciągnęło od drzwi. Było tak ciasno, że nawet nie dałoby się wcisnąć dywanu. Rywka czasem czuła, że – śpiąc tak blisko siebie – wszyscy, cała ósemka, śnią ten sam sen.
Po drugiej stronie ulicy, oddzielone murem, znajdowały się koszary, gdzie stacjonował najpierw austriacki garnizon, a potem ułani. Rudek handlował z nimi papierosami, przerzucając je przez mur i oczywiście biorąc dwa razy więcej niż w trafice oraz bez opcji wydawania reszty. To właśnie żołnierze byli pierwszymi klientami kawiarni „U Stramerów”, sprowokowani wyzwaniem Rudka: Kto nie boi się przegrać z mistrzem bilardu?