
Piec kręgowy w Płazie
Wystarczy, że zerkniecie na stary piec wapienniczy, wielgachny i grubaśny jak cielsko płetwala, ukryty pod drewnianą obudową jak pod pękającą w szwach derką, i już wam cieplej na sercu, w duszy goręcej.
Idziemy w dół ulicą Jana III Sobieskiego. Po zaledwie dwóch kilometrach zaczyna wynurzać się na powierzchnię płetwal, a w zasadzie piec kręgowy typu Hoffmann.
Nazwa pieca pochodzi od nazwiska niemieckiego budowniczego Eduarda Hoffmanna, który opatentował ten typ pieca jeszcze w połowie XIX wieku. Pracami budowlanymi kierował krakowski inżynier Adam Boznański, ojciec znanej malarki Olgi Boznańskiej. Istniejący do dziś piec do wypału wapna na pierwszy rzut oka swym wyglądem przypomina sporych rozmiarów stodołę. By zrozumieć, jak działał, trzeba zajrzeć do jego wnętrza. Krocząc krętym tunelem spowitym ciemnością, w blasku latarki możemy odkryć myśl techniczną, dzięki której przez dziesięciolecia powstawało doskonałej jakości wapno. Za wyjątkowością płaziańskiego pieca przemawia też fakt, że możemy oglądać go w jego naturalnym otoczeniu – wśród nadal użytkowanych wyrobisk.
Od początku swego istnienia wapiennik w Płazie dostarczał wysokiej jakości wapna, wykorzystywanego głównie w budownictwie. O jego jakości świadczy fakt, że użyto go między innymi do wykonania stiuków w ówczesnym Teatrze Miejskim w Krakowie, do budowy domów według projektów Teodora Talowskiego, Tadeusza Stryjeńskiego czy do rozbudowy Twierdzy Przemyśl. Pod koniec XIX wieku wapno z Płazy jest – według opinii Muzeum Przemysłowego w Wiedniu – najlepsze w Galicji. Przed I wojną światową jego produkcja sięga nawet 300 ton rocznie. Znaczący spadek produkcji następuje wraz z wybuchem wielkiej wojny.