Wstęp
Hotel pod Różą
Zmierzamy do mety. W zależności od nastroju i powziętych zamiarów możemy przedefilować przez Rynek lub przemknąć przez „«gorszą» część Plantacji, na wysokości placu Szczepańskiego, znanej z tego, że odwiedza ją głównie młodzież płci męskiej, ćmi papierosy i zaczepia przechodzące tędy panienki”. Kto wie, może spotkamy Mańkę Pomidor? Tak czy inaczej po kilku minutach docieramy na ul. Floriańską 14, pod renesansowy portal hotelu Pod Różą.
Zostawmy na moment wypadki tragicznego poranka 16 kwietnia 1895 roku, kiedy to „na oczach dwojga przypadkowych świadków odebrał sobie życie strzałem z rewolweru gość hotelowy José Silva” i zwróćmy uwagę na inskrypcję wieńczącą portal. Dla mniej biegłych w łacinie spieszymy z tłumaczeniem: „Niech dom ten przetrwa w tak odległe lata, dopóki mrówka morza nie wypije, a żółw całego nie obieży świata”. Chociaż napis-zaklęcie pochodzi z XVI wieku, to od powstania kamienicy minęło już ponad 700 lat i póki co nawet zmiany poziomu wód spowodowane kryzysem klimatycznym nie zwiastują, by mrówka mogła prędko dokończyć swoją misję (dla dociekliwych zadanie z fizyki: z jaką prędkością musiałby poruszać się żółw, żeby w 700 lat obejść świat?).
W ciągu swojego długiego życia kamienica wielokrotnie zmieniała właścicieli i nazwy. I tak w XVI wieku należała do włoskiego rodu szlacheckiego Provanów (stąd kamienica Provanowska), by w XVII wieku przejść na własność starosty średzkiego (kamienica Średzka). Historia hotelu Pod Różą rozpoczyna się na początku XIX wieku za sprawą Jana Alojzego Szydłowskiego, który przekształcił kamienicę w dom zajezdny. W 1805 roku pan Szydłowski musiał być jednym z najszczęśliwszych ludzi w Krakowie – przy Floriańskiej 14 stanęli na noc car Aleksander I i jego brat, Wielki Książę Konstanty. Na pamiątkę zacnych gości oberża Szydłowskiego zyskała szykowną nazwę „Hotel de la Russie”. Pod koniec XIX wieku, gdy sentyment rosyjski osłabł, hotel przemianowano na „Pod Różą”.
Zakończona tragicznie awantura pomiędzy komisarzem Jednorogiem a tajemniczym obywatelem Brazylii José Silvą zapewne długo nie schodziłaby z ust boyów hotelowych i pokojówek. Może przebiłaby nawet historię pobytu rosyjskiego naczelnika departamentu krakowskiego Łomowa, który gościł w hotelu Pod Różą od 1 listopada 1813 roku do 6 lutego 1815 roku. Oprócz złego wrażenia Łomow zostawił po sobie nieopłacony czynsz i wybitne okna w alkowie, a do tego „meble podwójne to jest kanapa i dwanaście krzesełek półatłasem w paski szamoa na sprężynach obite na same kawałki połamane i atłas zupełnie na ścierki potargany (…), z dwunastu krzesełek zaś i kanapy katanem czarnym obitych, tylko trzy do użycia zostały, dwa łóżka całkiem nie są do użycia”*.
Zagadka morderstwa biednej Karolci Szulcówny rozwiązana. José Silva okazał się Józefem Silberbergiem, komisarz Jednoróg został zdemaskowany, a my – zza rozdartej zasłony – dojrzeliśmy brzydką twarz krakowskiej socjety. Gorzki tryumf możemy osłodzić sobie pischingerem albo rzucić się w wir lektury kolejnego tomu przygód profesorowej Szczupaczyńskiej. Do zobaczenia wkrótce!
* Cytat za: Adam Chmiel, Domy krakowskie: ulica Floryańska. Cz. 2 (Liczby or. parzyste 2–14), Tow. Miłośników Historji i Zabytków Krakowa, Kraków 1919.