W sklepach jest prawie wszystko. Ale dawniej – różnie bywało. W mniej zamożnych domach, ale i w tych zamożnych podczas niedostatków wojennych, zastępowano jedne rośliny jadalne drugimi, np. herbatę – różnymi ziołami, kawę – palonymi ziarnami zbóż itd. Nie tylko rośliny jadalne podmieniano w miarę potrzeby, także te kultowe i symboliczne.
Przez wieki codzienną praktyką uczonych europejskich było odnoszenie się do dorobku starożytnych. Ponieważ jednak ci drudzy swoje dzieła tworzyli na ciepłym, południowym krańcu Europy – nie wszystkie elementy świata przyrodniczego Greków i Rzymian udawało się odnaleźć w germańskim czy słowiańskim środowisku życia. Stąd pojawiały się zastępniki, np. pokrzyk wilcza jagoda zamiast ciepłolubnej mandragory. Importowi treści kulturowych z południa Europy towarzyszyło sprowadzanie roślin magicznych i leczniczych. Tak trafiły do nas bukszpan, mirt i laur, zwany przez naszych przodków wawrzynem lub liściem bobkowym.
Palmy wielkanocne to dobry przykład importu oraz konieczności zastępowania oryginału miejscowym materiałem. Stosowane w kulcie od średniowiecza, zyskały zróżnicowane lokalnie formy i nieco odmienne od pierwotnych treści symboliczne. Uprzednia idea – liść daktylowca był symbolem zwycięstwa i triumfu wodza – została zastąpiona ideą trwałości i odradzania się życia. Stąd do dziś nie brak palm złożonych z oczywistych symboli odradzania się, wiosny – witek wierzbowych z młodziutkimi liśćmi i baziami. Wierzba, a jest jej w Polsce kilkadziesiąt gatunków, to roślina o niezwykłej żywotności. Malownicze „polskie” wierzby przydrożne, które wciąż można spotkać w Małopolsce (np. naprzeciw klasztoru w Tyńcu), wypuszczają pęki witek po ogłowieniu. Wypuszczają pędy nawet wierzbowe słupki w wiejskim płocie, a paliki z wierzby świetnie nadają się do umacniania brzegów rzek, bo ukorzeniają się praktycznie wszędzie. W palmach wierzbowym witkom towarzyszą często ogrodowe kwiaty wiosenne, które również symbolizują odradzające się życie.
Gałązki roślin o szerokim zastosowaniu obrzędowym, takich jak bukszpan, mirt, barwinek, a nawet tuja czy cis, używane praktycznie przy każdej świątecznej okazji, symbolizują trwałość życia, są przecież zimozielone. W palmach zdarzają się także, choć sporadycznie, nieśmiertelniki – zasuszone kocanki ogrodowe. Nieraz dla ozdoby wplatane są gałązki domowych „paprotek” czy ogrodowych szparagów. Warto wspomnieć o kłokoczce południowej, interesującym krzewie o ładnych białych kwiatach i niezwykłych owocach, przypominających białe, owalne, wypełnione powietrzem puzderka z twardymi nasionami w środku. Z tych nasion do dziś w kilku miejscach Małopolski wyrabia się różańce (choć kłokoczka jest gatunkiem chronionym), a sama roślina jest dość często cytowana w literaturze etnograficznej jako magiczna i apotropeiczna. Wielość jej niegdysiejszych zastosowań wskazuje, że jest reliktem dawnych upraw. Jej znaczenie kulturowe malało już od XIX w., a dziś wiedza o jej zastosowaniach jest szczątkowa nawet tam, gdzie jeszcze rośnie. Była, i sporadycznie wciąż jest, używana m.in. w bukietach święconych w święto Matki Boskiej Zielnej, w palmach wielkanocnych (dawniej, w okolicach Krakowa), do ozdabiania ołtarzy na Boże Ciało, wyrobu różańców, krzyżyków i w celach magicznych – dla ochrony przed czarownicami!
Palma z wierzbowych witek to oczywiście dzieło zaplanowane i własnoręcznie wykonane – by mieć ulistnione gałązki, trzeba kilka–kilkanaście dni wcześniej włożyć je do wody. Coraz więcej rąk w Niedzielę Palmową dzierży dziś produkt komercyjny – złożone z ususzonych roślin różnej proweniencji tzw. palmy wileńskie. Znajdziemy w nich uplecione na patyczku wiechy traw dziko rosnących i uprawianych w ogrodach, zboża – kłosy i słomę, nieśmiertelniki, czyli kocanki, gipsówkę znaną z kwiaciarnianych bukietów, a także owoce lnu oraz ber, czyli proso włoskie i… sorgo.