Niegdyś nie było domu, szczególnie na wsi, którego w Nowy Rok nie odwiedziła gromada przebojowych kolędników. Zwracali się oni do gospodarzy z prośbą o gorzałkę, pierniki czy chleb pytlowy. Niejednokrotnie ganiali panny po izbach domu i zostawiali po sobie niemały bałagan. Tak działo się również w Małopolsce.
Kolędowanie to dzielenie się radością i wypowiadanie głośno życzenia, by Jezus narodził się w każdym sercu i w każdym domu. Od dawien dawna ludzie chodzili po domach, życząc sobie obfitych plonów i płodności. Potem tradycja stopniowo zmieniała się na bardziej ugrzecznioną. Szczególnie w wieczór noworoczny małopolscy kolędnicy odwiedzali gospody, śpiewając przy tym głośno, i przebrani m.in. za turonie, dziadów, gwiazdę, Heroda, śmierć i diabły odgrywali bożonarodzeniowe scenki.
W dawnej Polsce noc sylwestrowa nie była pretekstem do hucznych i eleganckich zabaw, jak to dzieje się teraz. Dziewczęta, podobnie jak w andrzejki, próbowały poznać przyszłość, a chłopcy dokuczali sąsiadom tak jak w noc wigilijną – ściągając bramy z zawiasów. Okazalej obchodzono dzień Nowego Roku. Bardzo ważnym zwyczajem m.in. na Pogórzu Limanowskim było pieczenie przez gospodynie bułeczek, tzw. „szczodraków” („szczodre dni” – okres między Nowym Rokiem a świętem Trzech Króli), które otrzymywały dzieci po wcześniejszym obsypaniu okna domu owsem i życzeniach:
„Niech będzie pochwalony Jezus Krystus!
Na scęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok,
aby nam Pan Jezus dał doczekać drugiego
we scęściu, we zdrowiu,
we mniejszych grzychach, a we większych radościach,
w Boskich miłościach,
w oborze, w komorze.
Powiadają chłopacki,
zeście piekli scodracki,
dajcie tyz i nam,
nagrodzi wam Pan Jezus i święty Jan”.
Oczywiście wieczór noworoczny musiał przebiegać w wesołej atmosferze, po to, by pomyślny był również nadchodzący rok. „Wytrzaskiwano” więc ten stary, strzelając z batów lub ze strzelb, składając przy tej okazji życzenia. W tę wyjątkową noc ulice pełne były barwnych, roześmianych przebierańców, którzy nierzadko opadali z sił na skutek staropolskiej gościnności. A wszystko po to, by godnie i porządnie przywitać to, co nadchodzi.
Korzystałam z książki Małopolska. Czas ludzki, pod red. Katarzyny Bik, Kraków 2009.