Są miejsca, w których to, co minione, splata się z teraźniejszością. Pamiątki przeszłości przypominają nam o dawnych czasach, ale mogą powiedzieć znacznie więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Wędrówka po zachodniej części Beskidu Niskiego to także podróż w czasie, którą można tam odczuć w sposób szczególny. Świat Łemków ciągle istnieje i przekazuje nam bardzo ważną wiadomość. Okazuje się bowiem, że to, co przetrwało, oparte jest na zdolności tworzenia. Jeżeli potrafimy odnaleźć to, co nas łączy, zamiast tego, co nas dzieli, to właśnie wtedy możemy tworzyć coś wartościowego. O tym, że szkoda czasu na rozpamiętywanie złych doświadczeń, opowiedzą nam cztery miejsca. W każdym z nich w inny sposób przekonamy się, że przetrwało to, co powstało z przezwyciężenia takiej postawy. Przekonajmy się, że warto inwestować czas w to, co nas łączy.
To, co łączy
Wstęp
Obiekty na trasie:
Most w Ropicy
Drogę łączącą Gorlice z przejściem granicznym w Koniecznej codziennie pokonuje prawdopodobnie kilkaset osób. Prawie żadna z nich nie zatrzymuje się w tym miejscu, a jeżeli pojawiają się turyści, to najczęściej skręcają w przeciwną stronę, czyli w kierunku Bartnego. Tymczasem zaledwie kilkanaście kroków od drogi znajduje się niewielki mostek. Leszczynowe zarośla skutecznie go ukrywają, chociaż jest tak blisko głównego traktu. Betonowa konstrukcja połączyła dwa brzegi Sękówki, aby umożliwić dojście do położonego na stokach Brusów cmentarza, gdzie pochowani są żołnierze walczący w tych okolicach podczas I wojny światowej, a sam mostek powstał w ramach prac związanych z zakrojoną na szeroką skalę akcją budowy cmentarzy wojennych w 1915 roku. Teren ten znajdował się w III okręgu cmentarnym ‒ „Gorlice”, którego głównym architektem był Hans Mayr. Od ponad stu lat most umożliwia dotarcie do miejsca pochówku żołnierzy, jakby troszcząc się o ich pamięć, ale i sam jest obiektem troski. Czyjeś ręce naprawiają poręcze wykonane z drewnianych żerdzi, skręcają je drutem, chroniąc przed ostatecznym zniszczeniem. Ktoś dba, by zachować to, co łączy nie tylko dwa brzegi, ale również nas z naszą historią.
Bartne
Bartne było i nadal jest ważnym ośrodkiem kultury łemkowskiej. Pomimo wysiedleń, jakie dotknęły Łemkowszczyznę w latach 40. ubiegłego wieku, części mieszkańców udało się powrócić do Bartnego, a ich rodziny mieszkają tam do dzisiaj. We wsi znajdują się dwie cerkwie: prawosławna i greckokatolicka. Przed II wojną światową Bartne było najbardziej znanym ośrodkiem kamieniarskim w okolicy i bardzo wielu mężczyzn zamieszkujących wieś zajmowało się tym rzemiosłem. Kamienie pozyskiwano z okolicznych gór, m.in. ze stoków Magurycza, Kornutów czy Wątkowej. Była to trudna i niebezpieczna praca, ponieważ sporej wielkości bloki skalne odłupywano dosyć prymitywnym metodami. Z tego względu bartniańscy kamieniarze łączyli się w spółki i pracowali razem. Był to ewenement, który doprowadził ich do sukcesu, co nie było regułą. Znane są nawet nazwiska najlepszych z nich. Kamienne żarna i rzeźby wykonywane przez kamieniarzy w Bartnem stały się znakiem rozpoznawczym i towarem eksportowym także po południowej stronie Karpat. Do dziś na cmentarzu w Bartnem można podziwiać potężne krzyże wykonane z piaskowca. Bartniańscy kamieniarze, zamiast konkurować ze sobą, wybrali współpracę, dzięki której tworzyli dzieła unikalne w skali całej Łemkowszczyzny.
Śnieżne Trasy przez Lasy ‒ Banica
W Banicy są obecnie tylko dwa domy, a w jednym z nich znajduje się gospodarstwo agroturystyczne. Historia tej dawnej łemkowskiej wsi podobna jest do historii większości okolicznych miejscowości, którym kres położyły powojenne wywózki i wysiedlenia. Po wojnie w kilku z nich ‒ Krzywej i Jasionce ‒ powstały PGR-y, a po ich upadku pozostali tutaj ich dawni pracownicy wraz z rodzinami. To właśnie z myślą o ich dzieciach powstało w 2001 roku Stowarzyszenie Rozwoju Sołectwa Krzywa, które prowadziło szereg działań na rzecz wyrównywania szans edukacyjnych dzieci z tego najsłabiej zaludnionego terenu gminy. W tym, co dla niektórych mieszkańców było dopustem Bożym, Stowarzyszenie dostrzegło potencjał. Oddalone od siebie niewielkie wsie i opuszczone przysiółki z licznymi przydrożnymi krzyżami i kapliczkami ustawionymi pośród pustych pól połączono w liczącą 80 kilometrów sieć szlaków narciarskich. Ten górzysty teren charakteryzuje się szczególnym klimatem i często kiedy u podnóża gór po ich północnej stronie nie ma śniegu, tutaj w dalszym ciągu utrzymują się świetne warunki do jazdy na nartach biegowych. Banica jest centralnym punktem sieci tych szlaków, stąd rozchodzi się większość z nich.
Współautorem nazwy „Śnieżne Trasy przez Lasy” jest mieszkający w nieodległym Wołowcu pisarz Andrzej Stasiuk. Członkowie Stowarzyszenia to w większości właściciele okolicznych gospodarstw agroturystycznych, którzy dzięki współpracy tchnęli w ten teren nowe życie. Łącząc szlakiem i pomysłem pozornie nieciekawy obszar, stworzyli jedno z najchętniej odwiedzanych zimą miejsc w okolicy.
Krywulki w Wołowcu
Przesiedlenia łemkowskiej ludności oznaczały opuszczenie miejsc, w których od pokoleń żyli i gospodarowali mieszkańcy tych terenów. Wiązało się to często z rozerwaniem więzów rodzinnych i sąsiedzkich, a także z utratą części dobytku. Trudno sobie wyobrazić, jakie uczucia towarzyszyły tym wydarzeniom, jednak poczucie straty na pewno było jednym z nich. I chociaż zostali oderwani od ich rodzinnych miejsc, to udało im się przekazać następnym pokoleniom to, co łączy ‒ zdolność tworzenia. Chodzi o umiejętność tworzenia krywulek, czyli kobiecych ozdób wykonanych z misternie splatanych ze sobą koralików. Największe z nich, sięgające aż za ramiona, miały szerokość 40 cm i ważyły około 1,5 kg. Dawniej młode Łemkinie uczyły się wykonywać krywulki od swoich matek lub babek, rywalizując między sobą w tworzeniu najpiękniejszych. Krywulki były również wyznacznikiem statusu społecznego. W Wołowcu mieszka pani Anna Dobrowolska, która wykonuje te piękne koralikowe ozdoby ‒ można u niej obejrzeć tę misterną karpacką biżuterię. To między innymi dzięki pani Annie sztuka wykonania krywulek przetrwała do dziś.