Ogród Botaniczny Uniwersytetu Jagiellońskiego posiada bogate kolekcje roślin z różnych zakątków świata. Niemal każda roślina może stać się pretekstem do snucia historii o dalekich krajach, ale też odkrywcach, przyrodnikach i krętej historii stosunków międzynarodowych. Prezentowane poniżej przykłady roślin to tylko zachęta do szukania własnych wątków w gąszczu tematów do czego dobrym punktem zaczepienia jest odpoczynek w cieniu drzewa w ogrodzie botanicznym.
Nie tylko kwitnące wiśnie. Japońskie rośliny w Krakowie
Wstęp
Obiekty na trasie:
Miłorząb dwuklapowy
Miłorząb japoński pochodzi z Chin, ale pierwszy raz został opisany w Japonii. Oczywiście opisany na sposób zachodni, z wykorzystaniem wiedzy z japońskich ksiąg. Niemiecki podróżnik Engelbert Kaempfer zawarł opis tego drzewa na kartach encyklopedycznego dzieła Amoenitatum exoticarum […], wydanej w 1712 r. Podczas transliteracji japońskiej nazwy na łacinę wyszło mu „Ginkgo”, którą przejął następnie Linneusz i potomni, do dziś używamy naukowej nazwy Gingko biloba. Nazwa nie budziła nigdy entuzjazmu wśród Japończyków, bo powinna brzmieć „Ginkyo”. Długo podejrzewano, że Kaempfer popełnił zwykły błąd literowy ale po trzystu latach okazało się, że najprawdopodobniej zapisał to co usłyszał z ust swego tłumacza i asystenta. Ten zaś, znany z imienia i nazwiska – Genemon Imamura, pochodził z Nagasaki i posługiwał się tamtejszym, późnośredniowiecznym dialektem o specyficznej wymowie.
Paulownia puszysta
Pierwszy raz opisana został przez Engelberta Kaempfera, który jako lekarz i botanik równocześnie dwa lata spędził w Japonii. Warto przypomnieć, że XVII w. to czas, kiedy zarówno Chiny, jak i Japonia były zamknięte na kontakty z zewnątrz i zostawiły tylko niewielkie furtki do kontaktu z Zachodem. W Japonii była to Deijma – sztuczna wyspa usypana w zatoce Nagasaki w połowie XVII w. a więc na samym początku trwającego dwieście pięćdziesiąt lat okresu izolacji Japonii.
Paulownia pochodzi z Chin, gdzie od tysięcy lat przypisuje się jej różne znaczenia symboliczne, oprócz walorów użytkowych. Podobnie stało się w Japonii, o symbolicznym znaczeniu tej rośliny może świadczyć fakt, że do dziś jej wizerunek znajduje się w pieczęci premiera Japonii. Kaempfer niepoprawnie zaklasyfikował paulownię, stąd japońska nazwa „Kiri”, którą zanotował nie utrwaliła się w nauce. Dopiero jeden z kolejnych mieszkańców Dajimy, Philipp Franz von Siebold, prawidłowo rozpoznał w niej osobny rodzaj. W 1834 szukał na carskim dworze funduszy do wydania swojej Flora Japonica (1835-1870), otrzymał je i w podzięce dzieło dedykował Marii Pawłownie (na Zachodzie znanej jako Anna Paulowna), siostrze cara Mikołaja I. Wiadomo także, że miał okazję spotkać utalentowaną Marię Pawłownę, siostrę Anny, zatem piękne i ważne na Dalekim Wschodzie drzewo zyskało imię po którejś z córek cara Pawła I.
Klony japońskie
Japończycy, podobnie jak my, Polacy, zachwycają się kolorami jesieni. Za piękne odcienie czerwieni w krajobrazie ich kraju odpowiadają przede wszystkim klony, które wzbudzają podobne emocje jak kwitnące wiśnie. Występujące w naturze, ale też od wieków uprawiane w ogrodach wydały setki odmian, zakorzeniając się (dosłownie) w kulturze ogrodniczej i japońskiej sztuce. Jednym z najpopularniejszych dalekowschodnich gatunków jest klon palmowy – niewielkie drzewo, właściwie krzew, o lekko parasolowatym pokroju i dłoniastych liściach. Rośnie wolno, ale jest bardzo ozdobny. W Europie preferuje się odmiany o liściach bordowych, zatem przebarwionych cały rok, takich jak te w krakowskim Ogrodzie Botanicznym.
Gatunek został opisany w końcu XVIII w. przez botanika ze Szwecji, Carla Petera Thunberga, który oczywiście w Japonii mieszkał na maleńkiej wysepce Deiijma, na terenie holenderskiej placówki handlowej. Japońskie klony opisał zarówno w wydanej w 1775 r. florze Japonii, jak i przedstawił na ilustracjach w Icones plantarum japonicarum, wydanej trzydzieści lat później. Jego nazwisko nosi między innymi jedna z najpospolitszych roślin żywopłotowych w zieleni miejskiej – kolczasty berberys Thunberga.
Hosty
Znoszące dobrze cień i świetnie rosnące w naszym klimacie hosty, zwane też funkiami, są powszechnie uprawiane dla ozdobnych liści oraz kwiatów. Ich ojczyzną jest Azja północno-wschodnia. Dwa gatunki dotarły do Europy z Chin jeszcze w XVIII w., jednak większość gatunków znalazła się na naszym kontynencie dzięki Philippowi Franzowi von Sieboldowi. Korzystając z zaufania, którym obdarzali go Japończycy (prowadził prywatną praktykę lekarską w Nagasaki), podobnie jak inni mieszkańcy Dejjimy, wysepki dla ludzi Zachodu, próbował uchylić rąbka tajemnicy jaką była ówczesna Japonia. Podczas nielicznych, oficjalnych podróży na dwór szoguna oraz w ramach eksploracji najbliższych okolic Nagasaki gromadził wiedzę o faunie i florze oraz codziennym życiu mieszkańców. Przywiózł do Europy zbiory zoologiczne, rośliny i obiekty etnograficzne. Co ciekawe, chociaż był Niemcem, z Japończykami komunikował się tak jak inni Europejczycy – po holendersku.
Hosty, dzisiaj będące głównie mieszańcami wyjściowych gatunków, popularne są w Azji nie tylko jako rośliny ozdobne, młode wiosenne pędy oraz liście są chętnie spożywane. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy również wprowadzili je do swojej kuchni, smakują nie gorzej niż sałata.
Roztrzeplin wiechowaty
Drzewo interesujące latem – obsypane jest wiechami złotych kwiatów, ale i jesienią, kiedy na końcach gałązek pojawiają się jakby papierowe, brązowe latarenki z nasionami w środku. Roztrzeplin, którego naukowa nazwa trudna jest do wymówienia (Koelreuteria paniculata), do Europy został sprowadzony w 1747 r. przez Jezuitę Pierre d’Incarville’a z północnych Chin, ale drzewo to naturalnie występuje także w Korei i Japonii (wybrzeże Morza Żółtego na Honsiu). Przypuszcza się, że do Japonii mogło dotrzeć razem z Buddyzmem. Podobnie jak w Chinach, tak i w Japonii sadzono je przy świątyniach i na grobach. To roślina odporna na miejskie warunki, ale nic dziwnego, znosi zasolenie jakie przynosi morska bryza.
Naukowy opis drzewa dał Fin, Erik Laxmann, osiemnastowieczny pastor, badacz przyrody Syberii. O Japonii dowiadywał się z książek Thunberga, ale spotkał również japońskich rozbitków. Miedzy innymi za jego wstawiennictwem marynarze z japońskiego statku, który rozbił się na wschodzie rosyjskiego imperium mogli powrócić do domu. Co ciekawe do podjęcia decyzji o powrocie potrzebna była osobista obecność japońskich marynarzy na audiencji u Katarzyny II w Carskim Siole.