Wstęp
Wiktorówki
Aby dojść do sanktuarium na Wiktorówkach, należy z Rusinowej Polany skręcić w prawo i trzymać się niebieskiego szlaku. Po drodze mija się mostek nad Złotym Potokiem, za którym czekają drewniane schodki prowadzące prosto do ukrytego wśród smreków leśnego kościółka. Stuk, stuk i jesteśmy.
Według ustnego przekazu w tym miejscu w roku 1860 (lub 1861) czternastoletniej Marysi Murzańskiej miała się objawić „jaśniejąca pani”. Marysia była jedną z pasterek opiekujących się owcami na Rusinowej Polanie. Pewnego ciepłego wieczoru zorientowała się, że z hali zniknęło stado owiec, dlatego poszła go poszukać w okolicach świerkowego lasu zwanego właśnie Wiktorówkami. „Piękna pani” obiecała Marysi, że owce wkrótce się odnajdą, a także poprosiła ją, aby upominała okolicznych mieszkańców i wzywała ich do pokutowania za dawne winy. Zgodnie z przekazem owce szybko się znalazły, a w miejscu objawienia przybito do drzewa obrazek, zastąpiony później figurką Matki Boskiej Jaworzyńskiej, która aktualnie znajduje się w ołtarzu głównym. Na początku XX wieku postawiono tutaj szałas, przekształcony następnie w kaplicę, która obecny kształt uzyskała pod koniec lat 30. Była ona jednak w międzyczasie kilkukrotnie powiększana. Co ciekawe, sama Marysia ostatecznie nie wpisała się w hagiograficzny kanon, gdyż w późniejszym czasie zatrudniła się w karczmie, urodziła nieślubne dziecko i zmarła w dość młodym wieku.
Obecnie decyzją kardynała Wojtyły opiekę nad sanktuarium Matki Boskiej Jaworzyńskiej Królowej Tatr sprawują dominikanie. Wiele par decyduje się ślubować sobie miłość właśnie tutaj, a pasterka pod gołym niebem cieszy się ogromną popularnością.
Częstym gościem tatrzańskiego sanktuarium był oczywiście Karol Wojtyła, który wiele razy zjawiał się w okolicach Rusinowej Polany na modlitwę i kontemplację, a także na gorącą herbatę! Tradycja częstowania gości herbatą sięga zamierzchłych czasów. Każdy turysta, który zawita w okolice kaplicy, może wstąpić do kuchni i usiąść przy stole, przy którym siadywał późniejszy papież Jan Paweł II, a przede wszystkim skosztować (za symboliczną ofiarą) pysznego gorącego naparu, który smakuje nadzwyczajnie zwłaszcza zimą. Może więc warto od czasu do czasu zamienić wadowicką kremówkę na tatrzańską herbatę?