Wstęp
Szkółka czy(li) miejskie ogrodnictwo
Szkółka Gałczyński i Slaski została założona w 1926 r. jako połączenie sił dwóch wspaniałych przedwojennych ogrodników – Jana Slaskiego i Bronisława Gałczyńskiego (spokrewnionego, nota bene z Ildefonsem Gałczyńskim). Obydwaj właściciele położyli zasługi dla polskiej pomologii czyli szkółkarstwa drzew owocowych. Bronisław Gałczyński był ponadto poczytnym autorem popularnych książek ogrodniczych. Napisał m.in. „Ogród kwiatowy na 100 metrach kwadratowych z roślin dwuletnich i rocznych. Jak z małej paczki nasion mieć dużo pięknych kwiatów w ogrodzie.” Dowodzi w niej, że to właśnie kwiaty są najniezbędniejszym elementem ogrodu, bo „pokarmem duszy”. Oczywiście Bronisław popełnił też książki o warzywach i innych zagadnieniach ogrodniczych. Szkółka w swym obecnym miejscu znalazła się po wojnie, przeniesiona przez Jana Slaskiego. Dzisiaj jest cokolwiek zapomniana, schowana w głębi osiedla nie wygląda i nie funkcjonuje jak współczesne centra ogrodnicze. Ale jest miejscem, gdzie wciąż produkuje się drzewa i krzewy ozdobne, gdzie co roku zrusza się ziemię by dać przestrzeń roślinom. Oby ogród, dający pokarm i schronienie licznym ptakom, widok mieszkańcom okolicznych bloków i rośliny ozdobne klientom nie podzielił losu innej przedwojennej szkółki – Emila Freegego, po której przy ul. Lubicz pozostał (jeszcze) pusty plac. Chętnie ślemy z serca rozpalonego spalinami miasta nasze tęsknoty za rustykalnym klimatem w kierunku nowych (jak nam się zdaje) trendów – miejskiego ogrodnictwa, miejskiego rolnictwa. Znajduje to wyraz w dziesiątkach uli ustawianych na dachach biurowców, warzyw sadzonych na miejskich skwerach i zapleczach modnych restauracji, kwietnych łąk zakładanych niemałym kosztem na gołej ziemi. Wspieramy się w nowatorskim zapale przykładami z Nowego Jorku, Londynu, przegapiamy jednak ciche odchodzenie autentycznych ogrodników z centrów naszych miast. Może to ta bariera ogrodzenia – wprawdzie szkółka jest miejscem, które można swobodnie odwiedzić, ale jednak jest prywatna i interesowanie się jej losem nie należy już do nas?