Wstęp
Spółka „Ryba”
Przyczyną przestępstw mogą być całkiem legalne praktyki rynkowe, które przez nieuczciwych przedsiębiorców mogą być wykorzystywane do rujnowania kontrahentów. Według podobnego schematu działali bracia Abraham i Mojżesz Kalfusowie, właściciele założonej na początku lat 30. spółki „Ryba”. Okolice Zatora, od stuleci słynące ze stawów rybnych, znalazły się w granicach województwa krakowskiego – a wojewódzkie miasto było dla nich rynkiem zbytu. Handlem zajmował się szereg spółek, na czele z największą z nich spółką „HanRyb”.
Bracia Kalfusowie postawili na siłę pieniądza. Udało im się ściągnąć do własnej firmy Nachmana Schneidera, najzdolniejszego z handlowców konkurencji, jednocześnie rozpoczęli agresywną politykę „skupowania” ryb od hodowców, stając się de facto jedynym pośrednikiem pomiędzy nimi a sprzedawcami detalicznymi. Tym ostatnim spółka „Ryba” dyktowała wysokie ceny, żądając jednocześnie odpowiednich prowizji od sprzedanych ryb oraz nakładając wysokie kary dla handlowców, którzy na własną rękę próbowali handlować poza kartelem.
Jednym z tak prześladowanych przedsiębiorców był Bernard Schretter z Oświęcimia, potomek tamtejszej rodziny kupieckiej z tradycjami. Polityka handlowa braci Kalfusów (w tym podnoszenie cen odkupu ryb wbrew wcześniej zawartym umowom) doprowadziły go na skraj bankructwa, zmuszając do sprzedaży nawet rodzinnego domu. Zdesperowany Schretter pojawił się 10 grudnia 1933 roku w siedzibie spółki przy ulicy św. Gertrudy 19.
Przywiedziony do ostateczności nieudanymi próbami porozumienia się z monopolistami, mężczyzna wtargnął do biura spółki, strzelając z pistoletu do pracowników „Ryby”. Od kul Schrettera zginął na miejscu Abraham Kalfus, wkrótce potem zmarł ciężko ranny Nachman Schneider, a Mojżesz Kalfus został ranny. Schretter po dokonaniu zemsty, w akcie desperacji odebrał sobie życie.
Sprawa z policyjnego punktu widzenia wydawała się prosta, jednak zagadką pozostawał los pieniędzy, które miały się znajdować w momencie strzelaniny na stole w biurze spółki, a których nie znalazła przybyła na miejsce policja. Podejrzewano pozostałych pracowników „Ryby”, obecnych na miejscu zdarzenia (przeżyli strzelaninę nietknięci), jednakże wytłumaczenie było jeszcze ciekawsze. Potężną kwotę (ponad 7 tysięcy złotych) zwróciła służąca Schneidera, Anna Szotówna. Feralnego dnia przyszła na chwilę z nieodległego mieszkania swojego chlebodawcy, chcąc przynieść mu pieniądze i rozkład jazdy w związku z wyjazdem służbowym Schneidera. Do biura spółki weszła tuż po strzelaninie, a widząc trupy i stół zasłany gotówką, zabrała ją, po czym lojalnie odniosła żonie swojego chlebodawcy. Przedsiębiorcze kobiety ujawniły ten fakt dopiero w obliczu trwającego śledztwa w sprawie kradzieży gotówki. Los właścicieli spółki „Ryba” posłużył jako medialny argument w walce kupców detalicznych z kartelami – jednak to zupełnie inna historia.