Wstęp
Hotel Krakowski
Nasz spacer kończymy w dość podłym jak na standardy krakowskiego mieszczaństwa miejscu. I – jak nie pierwszy raz na tej trasie – nieistniejącym. To tutaj profesorowa zdybała rzekomego bratanka baronowej Banffy i dopasowała ostatni element kryminalnej układanki. Mowa o Hotelu Krakowskim.
Już sam gmach – niby to średniowieczny pałacyk angielski z surowej cegły, najeżony ni to wieżyczkami, ni to kominami – w niczym nie przypominał prawdziwego hotelu. Nieprzypadkowo zresztą – Marfiewicz zbudował go lata temu przy Podwalu jako Nowe Łazienki Miejskie; obok wzniósł dom własny, bardzo przyjemny. „Dziwne doprawdy – pomyślała profesorowa – mieć taki piękny ogród i willę w stylu włoskim, a pod samym nosem postawić sobie to ceglane pudło, do którego co sobotę schodzi się cały brudny, niewyszorowany od tygodnia Kraków…”. Tak czy owak, ten akurat interes Marfiewiczowi widać nie wypalił, bo po dziesięciu latach łaźnie zostawił tylko na parterze, a na dwóch pierwszych piętrach kazał wymontować wanny, skuć kafle i porobić pokoje hotelowe: małe, ciemne i brzydkie, jak mówiło się na mieście, choć przecież nikt tam nie nocował.
W 1862 roku rzeczony Antoni Marfiewicz, krakowski przedsiębiorca budowlany, wystawił sobie przy ul. Dunajewskiego 7 willę, a w jej sąsiedztwie Nowe Łazienki Miejskie. Oba projekty powierzył Filipowi Pokutyńskiemu, znanemu dzisiaj m.in. z realizacji pałacu w Piekarach i gmachu Polskiej Akademii Umiejętności przy ul. Sławkowskiej. W latach 70. XIX wieku górne kondygnacje budynku przebudował na hotel, który – i tu zgodzimy się z profesorową – nie cieszył się dobrą reputacją. Nigdy nie remontowany, hotel wielokrotnie zmieniał właścicieli, aż do wyburzenia w 1937 roku (zakończył działalność siedem lat wcześniej). Budowę nowej siedziby Banku Rolnego, która powstała na jego miejscu, przerwał wybuch wojny. Budynek został oddany do użytku w 1953 roku.
Czas już na nas. Zagadka Domu Helclów rozwiązana, XIX-wieczny Kraków uchylił rąbka swoich tajemnic, a – jak mawiała profesorowa – kolacja sama się nie zrobi! Obiecujemy jednak, że Szczupaczyńska powróci. W Królestwie Galicji nie brakuje wszak morderców do wytropienia…