Wstęp
Dworzec kolejowy
Każdy dworzec to początek lub koniec podróży, miejsce pożegnań i powitań, gdzie wkracza się czasem z radością i nadzieją, a czasem ze strachem. Dworzec tarnowski wyróżnia się oddanym do użytku w 1910 roku reprezentacyjnym gmachem, zaprojektowanym na wzór dworca we Lwowie przez wiedeńskiego architekta Ernsta Baudischa. Dziś, po gruntownym remoncie, budynek cieszy oko rozmachem, secesyjno-modernistycznym wnętrzem, detalami stolarki, sztukateriami, wzorzystą posadzką, obrazami. Tutaj też znalazły swoje miejsce dwie galerie sztuki – warto tam wstąpić, żeby poznać na przykład arcyciekawą historię Panoramy Siedmiogrodzkiej.
To także dobry początek naszej epickiej wędrówki. Stąd odjechał do Krakowa, by studiować filologię klasyczną, najstarszy syn Stramerów, przedsiębiorczy Rudek, a potem – na filozofię – obdarzony niezwykłą pamięcią Salek. Kolejny syn Stramerów – zafascynowany komunizmem Hesio – po ucieczce z aresztu został tu zatrzymany przez policję. Czwarty syn, Nusek, cudem uniknął śmierci, gdy w dworcowej przechowalni bagażu, kilkanaście minut po jego wyjściu, wybuchła bomba zegarowa. Stojący w kolejce do ratusza po maski przeciwgazowe tarnowianie spekulowali: Kto ją podłożył? Faszyści? Komuniści? Wyrzucony z pracy maszynista czy zawiadowca stacji? I po co? Każdy mówił co innego i cieszył się, że to nie jego ręce, nogi i głowa latały wczoraj po hali głównej.
Było to dokładnie 28 sierpnia 1939 roku. Bomba podłożona przez zamachowca – przeszkolonego przez Niemców bezrobotnego mieszkańca Bielska-Białej – zniszczyła 1/3 budynku dworcowego, pod gruzami zginęło 20 osób, a 35 zostało rannych. Niektórzy uważają więc, że wojna zaczęła się w Tarnowie…
A gdy nastąpiły te czasy, że ludzie mówili i robili rzeczy, o których wcześniej nawet by nie pomyśleli, dworzec stał się miejscem niebezpiecznym dla ludzi o „złym wyglądzie” – wokół budynku krążyli szmalcownicy i przemytnicy.
Stojąc na placu Dworcowym i próbując objąć wzrokiem cały gmach (zadanie niewykonalne), zwróćmy uwagę na hotel po prawej stronie. Kiedyś działał jako Hotel Polski, pod którym w towarzystwie prostytutek można było spotkać największych tarnowskich nożowników. Rudek uczył młodszego brata, że gdyby miał problemy w innej dzielnicy, ma mówić, że zna Omegę, Zachara albo Bändera. Nie przyznał się Salkowi, że też ich nie zna. Bo czy inni muszą o tym wiedzieć?