Wstęp
Dawne starostwo, Tarnów
Jesteśmy w jednym z najważniejszych miejsc w mieście. Plac Sobieskiego, z charakterystycznym tarnowskim tramwajem, tzw. biedronką, usytuowano za Bramą Krakowską, czyli poza murami miejskimi, przy zbudowanym przez Austriaków trakcie cesarskim z Wiednia do Lwowa. Najbardziej zaniedbany, zabity na głucho budynek (łatwo rozpoznawalny po śladach dawnej świetności) to dawny pałac książąt Sanguszków. Odsprzedany władzom austriackim, mieścił siedzibę cyrkułu, czyli jednostki podziału administracyjnego. Tutaj rezydował starosta Józef Breinl. „Najbardziej na świecie lubił niczego nie robić, co bardzo mu pomagało w pracy. Pozwalał panować panom, żydzić Żydom i chamieć chamom”. Ale to właśnie on zwołał do Tarnowa przedstawicieli chłopstwa. Za obietnicę rychłej poprawy ich sytuacji polecił, aby rozbrajali powstańców.
Sięgnijmy do zasobów szkolnej wiedzy historycznej na temat roku 1846. Wybuch powstania przeciw austriackiemu rządowi odwołano, tymczasem szlachta już ruszyła, między innymi w kierunku Tarnowa. Austriacy, wiedząc o szykującej się insurekcji, wykorzystali napięte stosunki między dworem a wsią i poprzez swoich agentów rozpuścili informację, że powstańcy będą chcieli unieważnić przygotowywane przez Wiedeń zniesienie pańszczyzny i poddaństwa. Wracający do domu włościanie zostali napadnięci przez bandy chłopskie, doszło do wielu brutalnych mordów i grabieży. Zdewastowano ponad 500 dworów, a w okolicach Tarnowa zniszczono prawie wszystkie. Na czele rabacji stanął Jakub Szela, chłop ze wsi Smarżowa koło Pilzna, mocno skonfliktowany z rodziną Boguszów, do których należała jego wieś (a więc i on). Nie wiadomo, ilu ludzi straciło życie, szacunki wahają się od 1200 do 3000 ziemian, ich krewnych, urzędników dworskich i państwowych, księży.
Wyobraźmy to sobie – jest mroźna zima, zewsząd na ten właśnie plac przyjeżdżają wozy i sanie z ciałami, czasem tylko z odciętymi głowami, dłońmi. Jest ich tak dużo, że gromadzi się je też w piwnicach sąsiednich kamienic. Chłopi domagają się nagrody – obiecano ją za każdego odstawionego do cyrkułu szlachcica. Austriacy płacą po 10 złotych reńskich za zabitego, 8 za pokaleczonego i 5 za żywego. Z czystej kalkulacji część panów ginie dopiero przed gmachem starostwa. Do dziś żywy jest w Tarnowie przekaz, że ulicą Krakowską płynęła rzeka krwi.
Możemy na moment zboczyć w prawo, by ulicą Katedralną dojść na plac Kazimierza Wielkiego. Narożna kamienica pod numerem 5. to dawny pałac Kamieniobrodzkich. Tutaj umieszczono prowizoryczny szpital i areszt dla powstańców. Podobno w czasach PRL-u pojawił się pomysł przeniesienia stojącego na środku placu pomnika Adama Mickiewicza i upamiętnienia w tym miejscu Jakuba Szeli.