Wstęp
Czarownica
Jedna z wychodni w rezerwacie Skamieniałe Miasto w Ciężkowicach ma niezwyły kształt. Ze skarpy opadającej z drogi do doliny rzeki Białej odcina się wyraźnie profil czarownicy, tak jak były one przedstawiane w baśniach: głębokie oczodoły, zakrzywiony długi nos i sterczący podbródek. Nie jest więc niespodzianką, że skała owa nazywana jest właśnie Czarownicą. Z jej powstaniem naturalnie wiąże się wiele legend. Ta najczęściej powtarzana mówi, że jest to prawdziwa wiedźma zamieniona w skałę za to, że złorzeczyła księdzu jadącemu z komunią do chorego. Inna opowieść nawiązuje do legendy o Skamieniałym Mieście. W czasach, gdy zbudowane z piaskowca ciężkowickiego skały nie były skałami, a miastem pełnym grzeszników, tu właśnie było więzienie, w którym przetrzymywano najgorszych łotrów i rzezimieszków. Gdy więzienie, tak jak reszta miasta, skamieniało, diabły nadały mu kształt czarownicy. Krąży również opowieść o tym, jakoby u podnóża tej skały spotykały się wiedźmy z całej okolicy, by odprawiać swoje tańce i czary w blasku księżyca. A że jakiś czas temu stworzono tu krąg zbudowany z wyrzeźbionych w drewnie figur, ta ostatnia wersja wydarzeń najbardziej przemawia do wyobraźni.
W rzeczywistości natomiast skała była przez wieki podcinana i rzeźbiona przez rzekę Białą, która niegdyś płynęła u jej podnóża. Obecnie nurt rzeki przesunął się na zachód, dzięki czemu możemy przespacerować się pod samym nosem patrzącej na nas z góry jędzy. Rozciąga się stąd zresztą piękny widok na dolinę rzeczną i wciąż tradycyjnie głowione wierzby. Takie drzewa to nie tylko ozdoba krajobrazu, lecz także niezwykle cenne siedlisko i korytarz migracyjny wielu gatunków zwierząt: ogromnej liczby bezkręgowców, ssaków (w tym nietoperzy) i, naturalnie, ptaków. Jednym z gatunków, który lubi zasiedlać dziuple w takich wierzbach, jest pójdźka. To niewielka sowa z permanentnie zezłoszczonym i bojowym wyrazem „twarzy”. W starożytności była atrybutem bogini Ateny, posłańcem bogów, ale potem zaczęto jej przypisywać nieco inną rolę.W jej krzyku niektórzy słyszeli przeciągłe „póóóóójdź”– stąd wzięła się jej polska nazwa – i wierzyli, że sowa nawołuje duszę, by za nią podążyła. Kto usłyszał wołanie pójdźki: „Pójdź, duszo, w dołek pod kościołek”, lepiej, żeby szybko spisał testament. Albo poszedł do karczmy napić się, póki jeszcze mógł.