„Okno na świat” w szarzyźnie PRL-u, pismo-instytucja skupiające najważniejszych twórców epoki czytane na masową skalę i kształtujące powojenne pokolenia Polek i Polaków, fenomen na skalę światową tworzący własną cywilizację – „Przekrój”, bo o nim mowa, powstał i przez dziesięciolecia działał w Krakowie.
Spektakularny sukces zawdzięcza pomysłom i osobowości swego twórcy i pierwszego redaktora naczelnego, pochodzącego ze Lwowa Mariana Eilego, który pełnił tę funkcję przez blisko ćwierćwiecze. Urodzony popularyzator, przy tworzeniu pisma kierował się zasadą, że należy je robić lekko, tak by mogła je czytać zarówno inteligentna sprzątaczka, prosty profesor, jak i prymitywny minister. Poprzez jego tygodnik czytelnicy dowiadywali się o ważnych literackich i artystycznych zjawiskach, które opisywane były w sposób komunikatywny i pełen humoru. To tu mogli przeczytać o Becketcie, Picassie czy jazzie, a zaraz obok o motoryzacji i modzie. Marian Eile posiadał umiejętność doboru właściwych ludzi. Potrafił wokół siebie zgromadzić – i utrzymać przez lata – kameralny, niezwykle zgrany zespół, a także wspaniałych współpracowników, których pozyskiwał dzięki swoim artystyczno-literackim kontaktom z czasów przedwojennych, kiedy to pracował w redakcji „Wiadomości Literackich”. Dla „Przekroju” pisali i tworzyli najlepsi pisarze, publicyści, a także artyści, bowiem warstwa plastyczna pisma traktowana była równorzędnie z tekstem.
Umiejscowienie tygodnika pod Wawelem to poniekąd dzieło przypadku, wynikające z faktu, że Kraków z zawieruchy wojennej wyszedł stosunkowo mało zniszczony. Można tu było znaleźć infrastrukturę potrzebną do produkcji kolorowego, ilustrowanego magazynu. Dodatkowo do miasta ściągali artyści i pisarze z innych rejonów Polski, głównie ze zrujnowanej Warszawy. Ci ostatni znaleźli swoją przystań w słynnym Domu Literatów przy ulicy Krupniczej 22. Tak duże skumulowanie talentów w jednym miejscu musiało wpłynąć korzystnie na rozwój czasopisma. Sytuacja przewidziana jako tymczasowa („Przekrój” miał ambicje pisma ogólnopolskiego, a większość redakcji i współpracowników była spoza Krakowa) przekształciła się w długotrwałą, gdyż to odległość od stolicy i partyjnych decydentów pozwalała Eilemu na utrzymanie namiastki swobody, którą i tak opłacał materiałami legitymizującymi nowy ład polityczny. Stworzoną przez siebie enklawę kultury i humoru zmuszony był jednak porzucić – wyjechał z kraju w 1969 roku z powodu nastrojów antysemickich. Choć powrócił jakiś czas później, i nawet współpracował ze stworzonym przez siebie czasopismem, to pewna epoka została już niestety zamknięta.