„Jak opoka twardzi
Jak ta góra hardzi
Odpieraliśmy najeźdzców
Leżymy teraz niemi w wiernych objęciach
Ziemi oddanej naszej pieczy”
Przybyli z daleka i bliska. Z Tyrolu, Linzu, Grazu, Jihlavy i Pragi, z Czortkowa, z Węgier, z Chorwacji, ze wszystkich zaborów i Rosji. Byli wśród nich Żydzi, katolicy i bośniaccy muzułmanie. Dokładnie sto lat temu przybyli, by zostać tu już na zawsze.
Kilkadziesiąt tysięcy poległych żołnierzy pierwszej wojny światowej spoczywa na czterystu zachodniogalicyjskich cmentarzach wojennych. Cmentarzach absolutnie niezwykłych – i niezwykle pięknych.
Idealna dla Hollywood
Historia powstania zachodniogalicyjskich cmentarzy wojennych zasługuje na hollywoodzki film. Byłaby to opowieść o stworzonej w warunkach wojennych międzynarodówce artystów, którzy, skupieni pod wojskową komendą, przez kilka lat starają się dokonać niemożliwego. Mają zapewnić piękny i godny pochówek niespotykanej dotąd liczbie poległych żołnierzy, zarówno własnej, jak i wrogiej armii.
Wielki, nieuporządkowany cmentarz
Latem 1915 roku znaczna część Zachodniej Galicji przypominała wielki, nieuporządkowany cmentarz. W ciągu ostatnich miesięcy starcia pomiędzy sprzymierzoną z Niemcami armią Austro-Węgier i siłami rosyjskimi przyniosły niewyobrażalną wcześniej liczbę zabitych.
Kiedy front przesunął się na wschód, nadeszła pora, by ekshumować pochowane w pośpiechu, płytko i gdzie popadnie ciała Austriaków, Niemców, Czechów, Włochów, Węgrów, Polaków, Chorwatów, Rosjan, Żydów i innych żołnierzy pierwszej tak wielkiej wojny. Nastał moment, by zapewnić im godny pochówek i wieczne odpoczywanie.
Kapitan Broch i czarodzieje
Zajął się tym krakowski oddział specjalnie powołanego przez Austro-Węgry 9. Wydziału Grobów Wojennych. Jego komendantem został kapitan, potem major Rudolf Broch, 44-letni Austriak z Moraw, Żyd z pochodzenia, lecz od 1909 roku katolik, z wykształcenia architekt, a przede wszystkim – niezrównany organizator.
Broch stworzył w Galicji jedną z najniezwyklejszych i najprężniej działających instytucji monarchii austro-węgierskiej. Z oddziałów liniowych, koszar i szpitali polowych ściągnął do swojej cmentarnej jednostki wybitych architektów, rzeźbiarzy i malarzy, między innymi Jana Szczepkowskiego, Alfonsa Karpińskiego, Hansa Mayra czy zwanego czarodziejem drewna – Dušana Jurkoviča.
Najlepszych uczynił kierownikami dziesięciu okręgów cmentarnych. Prośbą, propagandą, groźbą i emocjonalno-patriotycznym szantażem zdobywał pieniądze, grunty oraz surowce do realizacji ich projektów.
Uruchomił warsztaty i pracownie malarską, rzeźbiarską, fotograficzną…
Wielkie przedsięwzięcie
Skala prac, mimo trudności z zaopatrzeniem, była imponująca. Od lata 1915 do jesieni 1918 roku służby majora Brocha odnalazły i ekshumowały 42 749 ciał. Jego ludzie poruszyli niebo i ziemię, aby zidentyfikować poległych, którzy do tej pory spoczywali bezimiennie.
Wyreklamowani od służby na froncie architekci i rzeźbiarze wykonali 600 projektów i planów budowlanych. Malarze stworzyli 400 obrazów, rzeźbiarze przygotowali dziesięć rzeźb, fotograficy – 1843 zdjęcia. Oddziały techniczne zbudowały 58 kapliczek, obelisków, kolumn i ołtarzy, 240 dużych krzyży pomnikowych, 13052 małe krzyże różnych rodzajów, 110 furt i krat, 120 tablic marmurowych oraz 17 tysięcy emaliowanych tabliczek.
Na dziesiątki lat wprzód zaprojektowano rozrost cmentarnej zieleni, posadzono 3214 wysokopiennych drzew liściastych, 25 tysięcy wysokopiennych drzew iglastych, 34789 krzewów ozdobnych, 420 tysięcy sadzonek bluszczu i 2100 pnączy. Posiano 2,5 tony nasion traw.
Kapitan (z niem. hauptmann) Hans Hauptmann, prawa ręka majora Brocha, w cywilu agent ubezpieczeniowy, ułożył kilkadziesiąt inskrypcji, sławiących dzielnych wojowników, pośmiertną chwałę, ofiarę krwi, braterstwo broni i wierność. Choć wszystkie traktowały o tym samym, każda była inna. Wyryte w kamieniu doskonale nadawały się do umieszczenia na cmentarzach wojennych.
Takich cmentarzy udało się ludziom majora Brocha zbudować w Zachodniej Galicji czterysta. Każdy powstał według odrębnego projektu. Te Dušana Jurkoviča przypominały z dala tajemnicze prasłowiańskie grodziska. Te Heinricha Scholza miały zwykle przepiękną dekorację rzeźbiarską – piety i płaskorzeźbione krucyfiksy, kamienne kopce z krzyżem, nawiązujące do antyku kolumny oraz wieńce, piramidy, ołtarze ofiarne, hoplickie hełmy…
Spoczęło na nich kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy poległych podczas walk w 1914 i 1915 roku – godnie i pięknie, niezależnie od narodowości, wyznania, a nawet tego, po czyjej stronie zginęli.
*****
Dwa spośród trzystu
Obecnie w granicach administracyjnych Małopolski znajduje się ponad trzysta cmentarzy z okresu I wojny światowej. Dzisiaj polecamy odwiedzenie dwu z nich. Oba położone są nieopodal siebie, na obu spoczywają żołnierze, którzy polegli w 1915 roku podczas bitwy gorlickiej – jednej z największych bitew stoczonych na froncie wschodnim.
Cmentarz nr 123 na wzgórzu Pustki w Łużnej, czyli największy cmentarz I wojny na terenie Galicji Zachodniej
Autorem założenia przestrzennego tego ogromnego cmentarza jest polski rzeźbiarz Jan Szczepkowski, natomiast drewnianą kaplicę wieńczącą to założenie, zaprojektował słowacki architekt– ten sam, którego nazywano czarodziejem drewna. Kaplica spłonęła w 1985 roku, ale dwa lata temu została odbudowana.
Wśród porastających wzgórze buków znajduje się 829 pojedynczych mogił i 46 grobów zbiorowych. Niezwykle malownicza jest kompozycja tej nekropolii: mogiły oznaczone drewnianymi krzyżami rozmieszczone są pośród drzew, w regularnych rzędach tworzących duże grupy; tuż pod szczytem wzgórza rozlokowano je amfiteatralnie. Wijące się pośród drzew ścieżki, przechodzące w stromych miejscach w schody, przywodzą na myśl założenie krajobrazowego ogrodu (cyt. za dni dziedzictwa.pl).
Na cmentarzu spoczywa 912 żołnierzy armii austro-węgierskiej (blisko połowa z nich to Polacy), 65 żołnierzy armii niemieckiej i 227 żołnierzy armii rosyjskiej.
Na szczycie wzgórza Mentlówka – cmentarz wojenny nr 118 w Staszkówce
Mniejszy od tego w Łużnej, zaprojektowany przez Niemca Antona Müllera, cmentarz znajduje się na wzgórzu Mentlówka, nazywanym także „Patrią”. Jest on oddalony od głównej drogi wiodącej przez miejscowość, jednak łatwo do niego trafić. Przy dobrej widoczności, ze wzgórza rozciąga się malowniczy widok na Beskid Niski i Pogórze Ciężkowicko-Rożnowskie.
Szczególną uwagę przyciąga centralnie zlokalizowany pomnik zaprojektowany przez niemieckiego rzeźbiarza Hermana Hosaeusa. Na pomnik składają się cztery kamienne, piętnastometrowe pylony stojące na kwadratowej podstawie. Na dwu umieszczone są miecze – pierwotnie projekt zakładał istnienie czterech. Oprócz mieczy brakuje także kamiennego gzymsu wieńczącego pylony, tablic inskrypcyjnych i dwudzielnej nadbudowy. Braki te są wynikiem przerwania prac budowlanych na cmentarzu (miało to miejsce w 1918 roku, tuż przed upadkiem Austro-Węgier).
Na cmentarzu spoczywa 439 żołnierzy armii niemieckiej, 281 armii austriackiej i 43 rosyjskiej.