Czy inwazje biologiczne są zagrożeniem dla rodzimej przyrody? Czy mogą być groźne również dla człowieka? Czy problem ten dotyczy cennych przyrodniczo obszarów Małopolski? Czy inwazjom biologicznym można zapobiegać? Odpowiedź na każde z tych pytań brzmi „tak”.

Inwazje biologiczne to podstawowy problem dzisiejszej ochrony przyrody. Podlegają im organizmy żywe (rośliny i zwierzęta) przenoszone wskutek działalności człowieka na terytoria, gdzie nigdy wcześniej nie występowały. Organizmy takie nazywamy gatunkami obcymi, a te z nich, które negatywnie wpływają na rodzimą przyrodę inwazyjnymi gatunkami obcymi.

Szkodliwość tych gatunków może przybierać różne formy. Mogą one skutecznie konkurować z rodzimymi organizmami (np. o pokarm), przenosić pasożyty i choroby, na które same są odporne, jak również być toksyczne dla innych organizmów – w tym dla człowieka. Przykładem jest barszcz Sosnowskiego, gatunek nie tylko wypierający rodzime rośliny i związane z nimi zwierzęta, ale również niebezpieczny dla człowieka. Roślina ta wydziela substancje powodujące poważne poparzenia skóry, a kontaktu z nią należy unikać zwłaszcza w upalne dni. W Małopolsce barszcze możemy spotkać na przykład u podnóża polskich Tatr – w Zakopanem.

Inwazje biologiczne rozpoczynają się na obszarach o zachwianej równowadze ekologicznej (np. na nieużytkach rolnych, obszarach budowlanych czy miejscach dotkniętych kataklizmami), by później wkroczyć na tereny półnaturalne, a nawet naturalne. Niosą z sobą niemałe zagrożenie, bo częstokroć skutkiem ich wpływu jest wymieranie rodzimych organizmów. Zagraża to poprawnemu funkcjonowaniu ekosystemów, co jest niebezpieczne zwłaszcza na obszarach cennych przyrodniczo. Występują tam bowiem zagrożone, często nieliczne organizmy, będące łatwym celem dla inwazyjnych gatunków obcych. Choć z badań naukowych wynika, że obszary ochrony przyrody są bardziej odporne na inwazje, to jednak nie są one całkowicie wolne od napływu gatunków obcych.

W naszym województwie niezwykle cennymi przyrodniczo obszarami są parki narodowe, których – jak wiadomo – jest sześć. Niestety w każdym z nich występują gatunki obce, również o cechach inwazyjnych. Przykładem takiej inwazyjnej rośliny jest rdestowiec ostrokończysty. Historia inwazji tego gatunku na obszarach naszego kraju sięga końca XIX wieku, kiedy to „uciekł” on z uprawy na stanowiska naturalne, a później rozprzestrzenił się na całą Polskę. Warto wiedzieć, że człowiek świadomie sprowadził rdestowca z Azji Wschodniej jako roślinę ozdobną. Obecnie bylina ta uznawana jest za jeden ze stu najgroźniejszych inwazyjnych gatunków obcych w Europie. W samej Wielkiej Brytanii wydaje się rocznie około 1,5 miliarda funtów na jej zwalczanie. Rdestowiec jest taki groźny, ponieważ często bezpowrotnie wypiera rodzime rośliny i zwierzęta, przez co powoduje spadek różnorodności biologicznej. Co więcej, kłącza tej okazałej rośliny zmniejszają trwałość wałów przeciwpowodziowych, dróg i linii kolejowych, a jakość i możliwość zagospodarowania gruntów, na których ona rośnie, spada.

Parkom narodowym zagrażają nie tylko rośliny, ale i obce zwierzęta. Dobrym tego przykładem jest jenot. Jest obecny w prawie każdym polskim parku narodowym, również w Małopolsce. Ten psowaty drapieżnik pochodzi z południowo-wschodniej Azji, a do Polski przybył w połowie XX wieku od naszych wschodnich sąsiadów, gdzie wprowadzono go jako łowne zwierzę futerkowe. W niecałe dziesięć lat rozprzestrzenił się na obszarze całej Polski. Skutecznie konkuruje z rodzimymi ssakami (np. z borsukiem), poluje na ptaki i płazy. Co więcej, jenoty są nosicielami wścieklizny, świerzbu, bąblowców i włośni, którymi zarażają polujące na nie większe drapieżniki. Przenoszone przez nie pasożyty i choroby są groźne również dla człowieka.

Powyższe przykłady to tylko kropla w morzu wszystkich inwazji biologicznych, które towarzyszą nam w życiu codziennym. Warto podkreślić, że odpowiedzialny jest za nie człowiek, który często świadomie wprowadza gatunki obce do środowiska – tak jak w przypadku rdestowca ostrokończystego i jenota. Rodzi się zatem pytanie, czy da się rozwiązać ten problem i jak? Obawiam się, że to niemożliwe, ponieważ organizmy te bardzo się rozprzestrzeniły. Warto natomiast zadbać, żeby nie przybywało ich więcej, a za to odpowiedzialni jesteśmy my sami.