Autor: Krzysztof Sokalla, Licencja: CC BY-SA
Bajgiel to chyba jeden z najbardziej zaniedbanych małopolskich specjałów kulinarnych. Z kretesem przegrywa z obwarzankiem, którego możemy kupić w kilkuset miejscach na ulicach Krakowa. Tymczasem punkty sprzedaży bajgla można policzyć na palcach. A szkoda, bo bajgiel ma wielki potencjał, o czym świadczy jego popularność w Nowym Jorku czy w Wielkiej Brytanii.
Pamiętam, jak kilka lat temu krakowski radny i piekarz, Kazimierz Czekaj, z pasją opowiadał o bajglu przy okazji kampanii mającej go wciągnąć na listę produktów regionalnych. Bajgiel na listę trafił, jednak kariery nie zrobił. Inaczej było kiedyś. W XVII wieku był jednym z najpopularniejszych typów pieczywa w krakowskiej gminie żydowskiej. Bajgiel był symbolem życia, miał przynosić szczęście i dobrobyt. Ofiarowano go w darze władcom, którzy doceniali okrągłe bułki z dziurką – chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku.
W okresie II wojny światowej bajgle wraz z mniejszością żydowską wyemigrowały za ocean i tam do dziś przeżywają swoją drugą młodość. A wersja z białym serkiem i łososiem uznawana jest za tradycyjne danie kuchni amerykańskich Żydów.
Tradycyjne bajgle były wypiekane z mąki pszennej (wówczas uznawanej za luksusową) i posypywane czarnuszką, kminkiem, makiem, solą lub inną posypką. Ja proponuję wam jednak lekkie odstępstwo od normy – bajgle z szafranem. Ich smak nie zmieni się zasadniczo, natomiast miąższ nabierze ładnego, żółtego koloru.
Składniki: