Nie wiadomo, jak nazywał się potok Eliaszówka, zanim w XVII wieku przybyli tu karmelici bosi. To mnisi w brązowych habitach nadali mu (a pośrednio także dolinie) imię starotestamentowego proroka Eliasza. Bezludny parów o stromych, zalesionych, pełnych jaskiń zboczach skojarzył im się z górą Karmel, gdzie prorok mieszkał w grocie. Uznali, że sam Bóg wybrał dla nich to miejsce i na wzgórzu nad doliną zbudowali swój erem, klasztor w Czernej.
Ruiny mostu diabelskiego, fot. P. Grzywocz, CC BY SA 2.5, Wikipedia
Choć klasztor Karmelitów w Czernej nie jest już – jak był jeszcze w 1804 roku – pustelnią, okolica tchnie spokojem. Pięknie tu! Potok Eliaszówka wartko płynie dnem doliny, mijając ruiny wielkiego mostu pustelniczego. Ta ogromna budowla, z wyglądu przypominająca akwedukt, miała połączyć brzegi parowu na wysokości 18 metrów. Trzynaście kamiennych arkad o łącznej długości 120 metrów budowano przeszło 20 lat! Dziś most jest w ruinie, porastają go młode drzewka, a mieszkańcy okolicznych wiosek przezywają go „Diabelskim” (choć bracia karmelici bardzo tego nie lubią). Warto wybrać się na spacer wzdłuż potoku. W dolinie biją dwa źródła – proroka Eliasza i proroka Elizeusza. Źródło proroka Eliasza obmurowano basenem w kształcie serca. Miejscowi wierzą, że wystarczy napić się z niego i trzykrotnie obejść dokoła, by znaleźć prawdziwą miłość!
Klasztor Karmelitów leży na zachodnim zboczu wąwozu, na wysokości 430 m n.p.m. Ufundowała go w 1629 roku Agnieszka z Tęczyńskich Firlejowa. Aż do XIX wieku klasztor i teren wokół niego objęte były ścisłą klauzurą. Dziś klasztorny kościół jest otwarty dla wiernych i stał się sanktuarium Matki Boskiej Szkaplerznej. W otaczających go lasach kryją się ruiny czterech z 12 pustelni. Na klasztornym podwórzu znajdziemy studnię o głębokości 20 metrów, wykutą w litej skale przez zakonników.
Dolina Eliaszówki jest leśnym rezerwatem przyrody. Stanowi część Parku Krajobrazowego Dolinki Krakowskie.
2. Dla uleczenia nerwów – DOLINA PRĄDNIKA
Już w XIX wieku słynny doktor Józef Dietl zalecał wycieczki do Doliny Prądnika „ludziom skądinąd zdrowym, lecz zmęczonym pracą umysłową, potrzebującym przede wszystkim odpoczynku dla skołatanych nerwów, jako to: uczonym, nauczycielom, literatom, finansistom, lekarzom, prawnikom, artystom, w ogóle ludziom żyjącym nerwami”. Te nerwy, „podrażnione konkurencyjną walką o byt”, miało leczyć wonne powietrze Ojcowa i kryształowo czysta woda Prądnika. Czy nie odnajdujesz się przypadkiem w tym opisie? W takim razie powinieneś zaplanować wycieczkę w te rejony! Zresztą, każdy powód jest dobry. Dolina Prądnika to najpiękniejsza dolina Jury Krakowsko-Częstochowskiej!
Brama Krakowska, fot. Anna Pawska, CC BY SA 3.0, Wikipedia
Rozpoczyna się w okolicach Sułoszowej, gdzie Prądnik ma swe źródła, i biegnie przez cały Ojcowski Park Narodowy. Co tu robić? Spacerować, jeździć na rowerze, chodzić po jaskiniach, podziwiać przedziwne formy skalne… Do punktów obowiązkowych należą odwiedziny w Jaskini Łokietka– legenda mówi, że król ukrywał się tam przed wojskami Wacława II, a życie uratował mu pająk, który zasnuł wejście do groty wielką pajęczyną. Jaskinia udostępniona jest dla turystów (ma oświetlenie elektryczne i drewniane podesty), zaś jej największa sala – zwana Sypialnią – ma wymiary 20 na 30 metrów. Zwiedzać (z przewodnikiem) można także Jaskinię Ciemną, gdzie zrekonstruowano obozowisko neandertalczyków.
W dawnych budynkach ojcowskiego uzdrowiska mieści się dzisiaj Muzeum Ojcowskiego Parku Narodowego. Nieco dalej – w przebudowanych łazienkach na Prądniku –znajdziesz unikalną kaplicę „Na Wodzie”. Nie możesz też, oczywiście, nie obejrzeć pozostałości zamku ojcowskiego. Potem wybierz się na spacer wzdłuż Prądnika. Nie będziesz narzekał na nudę. Musisz przecież zobaczyć jak ogromna jest Maczuga Herkulesa, sprawdzić, czy przeciśniesz się przez ucho Igły Deotymy, dojrzeć ślad bożej ręki w Rękawicy i przejść przez Bramę Krakowską. Zajrzyj także do tutejszego młyna. Wartki Prądnik od stuleci słynął z napędzania niezliczonych młynów, foluszy i papierni. W Młynie Boroniów napijesz się kawy i na własne oczy zobaczysz, jak ongiś mełło się mąkę.
Nie zapomnij o wizycie na zamku w Pieskowej Skale. Może zresztą już go widziałeś – w filmie? Kręcono tu Janosika, Ogniem i mieczem i Stawkę większą niż życie. Wewnątrz zamku czeka na ciebie ekspozycja „Przemiany stylowe w sztuce europejskiej od średniowiecza do połowy XIX wieku” i duch Krzysztofa Szafrańca.
3. Żeby zobaczyć kumaka – ROZTOKA WIELKA
Pamiętasz jeszcze Rogasia? Zaprzyjaźnione z dziećmi sarniątko z powieści Marii Kownackiej? Dlaczego by zatem nie wybrać się śladem lektur z dzieciństwa? Dokąd? Roztoka Wielka to potok w Beskidzie Sądeckim. Tę samą nazwę nosi także dolina, którą płynie.
Dolina Wielka Roztoka, widok z zamku w Rytrze, fot. Jerzy Opioła, GFDL, Wikipedia
W czasach, gdy bywała tu Kownacka, Rytro było popularnym letniskiem. Wypoczywali tu m.in. Ignacy Daszyński i Józef Piłsudski. Niewykluczone, że i oni spacerowali po dolinie Roztoki Wielkiej, po pięknym iglastym lesie, ocalonym przez hrabiego Adama Stadnickiego – miłośnika natury. Stadnicki wykupił ten las, jeszcze przed pierwszą wojną światową, chroniąc go przed wyrębem. Zachowały się tu podmokłe łąki i bagniste bajorka – istny raj dla gadów, płazów i bagiennej roślinności. Dość łatwo spotkać zaskrońca, jaszczurki zwinkę i żyworódkę, kumaka górskiego i traszki. A jeśli dopisze ci szczęście, wypatrzysz niezwykle rzadką endemiczną traszkę karpacką albo prawdziwy rarytas: gniewosza plamistego, agresywnego, choć absolutnie niejadowitego węża. Od 1996 roku jest tutaj Park Ekologiczny.
Jeśli na wyprawę wybierasz się z dziećmi, pewnie nie darują ci znajdującego się w pobliżu parku linowego, który chlubi się mianem największego na południu Polski. Podobno można tu przejść ponad kilometr, nie stawiając stopy na ziemi!
Wracając, nie zapomnij zwiedzić ruin zamku. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstał, lecz w XIII wieku był twierdzą obronną na granicy z Węgrami. To jemu miejscowość zawdzięcza swą nazwę – od łacińskich słów castrum Ritter, zamek rycerski. Do dziś zachowały się tylko okrągła baszta i trzy ściany – za to bardzo malownicze.
4. By zmoczyć nogi w jeziorze – DOLINA DUNAJCA
Znasz? Byłeś? Spłynąłeś przełomem w Pieninach? Więc wiesz, że Dunajec jest piękną rzeką. My proponujemy ci, żebyś wybrał się tym razem na Pogórze Rożnowskie, przecięte doliną Dunajca i Białej. Zapraszamy zwłaszcza w okolice sztucznej zapory, która zmieniła rwącą i kapryśną górską rzekę w najcieplejsze w Małopolsce jezioro.
Jezioro Rożnowskie, fot. Mateusz Giełczyński, CC BY SA 4.0, Wikipedia
Jezioro Rożnowskie powstało w 1943 roku. Trzeba było dwóch lat, by napełniło się wodą. Dziś ma 1776 hektarów powierzchni, średnio 12 metrów głębokości i kształt koślawej litery Z. Najgłębsze jest przy zaporze – prawie 30 metrów. W czystej wodzie żyją raki, skójki, słodkowodne małże i wiele gatunków ryb. Kiedy znudzi ci się wędkowanie i rowerek wodny, jedź zobaczyć samą zaporę. Powstała w miejscu, w którym ponoć diabeł założył się z chłopem, że przekroczy rzekę suchą stopą, czy może raczej kopytem. W latach 1938–41 w przewężeniu doliny stanął wysoki na 32,5 metra mur, do budowy którego zużyto 450 tysięcy metrów sześciennych betonu.
Okolica obfituje w ciekawe miejsca. Odwiedzenia warte są zwłaszcza Zbyszyce – niewielka dziś miejscowość, leżąca na wrzynającym się w jezioro cyplu. Jest tam urokliwy dwór i mały, lecz przepiękny piętnastowieczny kościół. Jeśli szukasz romantycznych widoków, spodobają ci się ruiny zamku w Melsztynie. W pobliskim Zakliczynie (legendy mówią, że z Melsztynem łączą go tajemnicze podziemne korytarze) zachował się układ urbanistyczny, którego historia sięga XVI wieku.
Bukowiec słynie natomiast z rezerwatu Diable Skały. Zobaczysz tam głazy o tak dziwacznych kształtach, iż mówi się, że przyniósł je tu w szponach sam czort. Nie zapomnij odwiedzić dworku Ignacego Paderewskiego w Kąśnej Dolnej i synagogi w Bobowej, gdzie spotykają się chasydzi z całego świata.
5. Na włóczęgę po odludziu –DOLINA POTOKU ZAWOJA
Jeśli błoto, przemoczone buty, góry i bezdroża nie są ci straszne, wybierz się na wędrówkę doliną potoków Wisłoka i Zawoja w Beskidzie Niskim. To niezwykła kraina: sentymentalna, nostalgiczna, trochę zapomniana. Nurt potoków zaprowadzi cię do opuszczonych łemkowskich wsi, w których zostały dziś jedynie fundamenty domów, zdziczałe drzewa owocowe i cmentarze… Miniesz krzyże, wykonywane z piaskowca przez łemkowskich kamieniarzy, dotrzesz do miejsc pochówku żołnierzy, którzy z całej Europy przywędrowali do tego półdzikiego zakątka, by walczyć (i ginąć) w pierwszej z wielkich światowych wojen. Nie raz będziesz musiał przebrodzić kładące ci się na drodze strumienie.
Droga do Radocyny, fot. Wojtek J. Gubała, CC BY SA 3.0, Wikipedia
Brzmi zachęcająco? Załóż więc porządne buty, spakuj chlebak i wędruj z nami. Wyruszyć możesz na przykład z Wołowca. To nieduża wieś z drewnianą cerkwią prawosławną z XVIII wieku (miłośnicy literatury na pewno skojarzą, że właśnie w tej wioseczce mieści się… główna siedziba Wydawnictwa Czarne; mieszka tu także pisarz Andrzej Stasiuk). Dalej można pójść po prostu w dół potoku Zawoja – trafisz w ten sposób do dawnej wsi Nieznajowa. Niegdyś odbywały się tu targi bydlęce i jarmarki, było 60 domów, cerkiew i kapliczka, poczta i tartak… Dziś zostało już tylko kilka łemkowskich krzyży i cmentarz. Potok zaprowadzi cię wkrótce do kolejnej opuszczonej wsi – Radocyny. I tu po mieszkańcach, którzy po drugiej wojnie światowej wyjechali do ZSRR, pozostały zdziczałe drzewa owocowe, fundamenty domów, cerkwisko, czyli miejsce po cerkwi, oraz stare nagrobki. Nieopodal znajdziesz także cmentarz wojenny z czasów pierwszej wojny światowej. Leży tu razem 4 Austriaków i 79 Rosjan. Miejsce pochówku zaprojektował dla nich słynny architekt Dušan Jurkovič, zaangażowany w niezwykłe przedsięwzięcie, jakim był cesarsko-królewski Oddział Grobów Wojennych.
I jak? Na co się zdecydujesz? Czego ci trzeba? Poszukasz prawdziwej miłości w Dolinie Eliaszówki, podleczysz skołatane nerwy w Dolinie Prądnika, czy może spróbujesz wypatrzyć gniewosza w Roztoce Wielkiej? A może skusiło cię jezioro, albo włóczęga po połemkowskich wsiach? Trudny wybór? Nie martw się! Właściwie czemuż by nie odwiedzić wszystkich dolin po kolei…?