czyli próba analizy trzech współczesnych magazynów kulturalnych– „Ha!artu”, „Popmoderny” i „Nowej Dekady Krakowskiej”.
Era internetu rządzi się swoimi prawami – to oczywiste. Komunikatory sieciowe umożliwiają błyskawiczny, nieprzerwany kontakt ludzi znajdujących się po dwóch stronach świata, media społecznościowe redefiniują pojęcie społeczeństwa, zaś dostęp do informacji staje się tak łatwy jak nigdy wcześniej. Z sieci korzysta czterdzieści procent ludzi na świecie. Jak w tej ponowoczesnej rzeczywistości radzą sobie tradycyjne media, a zwłaszcza – czasopisma kulturalne? Sprawdźmy to na przykładzie trzech krakowskich tytułów: „Ha!artu”, „Popmoderny” i „Nowej Dekady Krakowskiej”.
Strategia 1: Nie wygrasz? Dołącz
Internet jest gigantem. Z gigantami należy się liczyć.
Pod takim mottem zapewne mogłaby się podpisać krakowska Korporacja Ha!art, zorientowana na promowanie nowych twórców i zjawisk kulturalnych. Korporacja, jak nazwa wskazuje, stanowi zespół ludzi angażujących się na kilku polach – to nie tylko czasopismo, lecz także wydawnictwo książkowe i księgarnia mieszcząca się w Galerii Bunkier Sztuki przy Placu Szczepańskim. Szczegóły? W Ha!arcie wydawana jest proza i poezja, przekłady literatury zagranicznej, albumy, antologie, książki teoretyczne i wywiady. To wydawnictwo, które przypomniało Mariana Pankowskiego i odkryło Michała Witkowskiego. Wszelkie mniejszości, a także marginalne zjawiska zajmują w Ha!arcie miejsce szczególne.
Co zaś się tyczy samej księgarni, to zdecydowanie warto ją odwiedzić. Chociażby dlatego, że – jak twierdzą sami Ha!artowcy – to jedna z najlepszych księgarni artystycznych w kraju. Tak buńczuczna deklaracja aż się prosi o weryfikację.
Ludzie tworzący pismo doskonale wiedzą, że szeroko zakrojona kampania promocyjna w internecie to podstawa. Strategią Ha!artowców jest więc promocja dostępnego w wersji klasycznej (papierowej) czasopisma wszelkimi internetowymi kanałami. Bogata w treści strona Korporacji zawiera nie tylko opis każdego numeru, ale także wirtualne wersje wydań. Na Facebooku bez trudu można odnaleźć wydarzenie „Krakowska premiera najntisowego Ha!artu nr 52”. Wielkie litery zachęcają: „CZYTAJ FRAGMENTY”. Czytaj – oczywiście – wirtualnie. Tematyka jest szeroka: literatura, film, nowe media, kulturoznawstwo i religioznawstwo, muzyka, komiks, teatr, sztuki plastyczne. O periodyku mówi się także, że to pismo formacyjne dla ludzi urodzonych w latach siedemdziesiątych. Jeśli natomiast chodzi o inspirację, to redaktorzy przyznają, że głównym punktem odniesienia jest dla nich legendarny „Brulion”.
Jak na Korporację przystało, Ha!art nie ogranicza się do wyżej wymienionych przedsięwzięć i publikuje także aktualności kulturalne – wystarczy zajrzeć na ich stronę.
Istnieje, jak sądzę, spora grupa społeczna, której do szczęścia w zupełności wystarczają informacje pozyskiwane z internetu. Może być również tak, że jedyną formą kontaktu z papierowym czasopismem jest czytanie z wypiekami na twarzy horoskopu z „Faktu” zostawianego codziennie w kuchni korporacji (niekoniecznie Ha!art). Bywa różnie. W tak prezentującej się rzeczywistości działania Ha!artu zasługują na docenienie.
Podsumowując: sieciowa wersja czasopisma Ha!art dostępna istnieje tutaj: http://ha.art.pl/czasopismo/numery-czasopisma Wersję papierową można zamówić w księgarni internetowej. Jeżeli zaś preferujesz spacery krakowskimi Plantami, nie zapomnij odwiedzić Ha!artowej księgarni.
Strategia 2: Idź na całość
Internet jest zupełnie wystarczającym medium.
To motto, które zdaje się przyświecać „Popmodernie” – czasopismu, które od początku swojego istnienia działa wyłącznie w sieci (i nic nie wskazuje, żeby miało się to zmienić). Założone w 2012 roku przez grupę studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego obrało sobie za cel krytyczne spojrzenie na kulturę, zwłaszcza tę spod znaku „pop”. Stałe rubryki (najwięcej tagów na stronie) mają więc w „Popmodernie” literatura, film, serial, muzyka, poezja i… narkotyki. Redaktorzy piszą o sobie tak: „Nie usztywniamy się i nie ograniczamy zainteresowań. Oglądamy, czytamy, słuchamy, odwiedzamy i robimy wiele innych rzeczy, o których dowiecie się z naszej strony”. Możliwe, że „wiele innych” mieści w sobie prowadzenie udanej strategii marketingowej w mediach społecznościowych, bo ich fanpage aktualizowany jest przynajmniej raz dziennie. Co więcej, twórcy „Popmoderny” rozumieją, jak w XXI wieku ważna jest szybkość reakcji i ciętość riposty. Jeśli swój dzień obchodzi właśnie kot, dowiesz się tego z ich fejsa. W tłusty czwartek możesz natomiast spodziewać się żartów z donutów i Chrystusa.
Jak widać, tematyka jest wyraźnie lżejsza od Ha!artowych dyskursów, mniej tu także politycznego zaangażowania. Jeśli ma się ochotę spojrzeć z ciekawej perspektywy na film, pobawić w interpretacje najnowszych zjawisk internetowych albo znaleźć kilka nowych seriali na zimne wieczory – „Popmoderna” sprawdzi się doskonale.
Co, gdzie, kiedy? „Popmoderna” ma swoje miejsce tutaj: http://popmoderna.pl/ Warto też polubić jej fanpage na Facebooku, w ten sposób nie zapomnicie ani o „update’ach” strony (co drugi poniedziałek), ani o światowym dniu kota: https://www.facebook.com/Popmoderna/?fref=ts.
Strategia 3: Nie opieraj się (zbyt mocno)
Internety istnieją. Znamy je. Przynajmniej troszeczkę.
Tak mogłyby mówić papierowo-internetowe strony „Nowej Dekady Krakowskiej”, znanej wcześniej pod nazwą „Dekada Literacka”. Pismo to dużo bardziej niż młodokrytyczna „Popmoderna” pasuje do murów jagiellońskich. Teksty, które nie znajdują miejsca w wydaniu papierowym, są publikowane na stronie. Widać priorytet papieru nad medium wirtualnym. Zwłaszcza że „Dekada” istotnie jest babcią w porównaniu do innych krakowskich pism kulturalnych – liczy sobie już bowiem dwadzieścia sześć lat. Pismo obfituje w treści poważne i angażuje do współpracy wielu profesorów.
Niestety, w przeciwieństwie do wcześniej opisywanych czasopism, na stronie „Dekady” nie uzyskamy informacji innych niż podstawowe. Witryna odsyła nas do zapoznania się z wydaniami papierowymi – zamieszcza spisy treści poszczególnych numerów, ale niewiele więcej. Gdybyście jednak chcieli dowiedzieć się, o czym pisano na przykład przed dwudziestu laty, zajrzyjcie do wspominanego już archiwum.
Nie bądźmy więc nadto krytyczni i dajmy szansę zarówno wydaniu papierowemu (jest dostępne w empikach), jak i stronie internetowej: http://nowadekada.pl/