Autor: Marlena Jałoszyńska, Licencja: CC BY-SA
W tym tygodniu opowiemy o wielkich zbrodniach popełnionych w Małopolsce: o tych, które wydarzyły się naprawdę, oraz tych, które zrodziły się w głowach pisarzy. Poznacie mrożącą krew w żyłach historię Karola Kota zwanego „wampirem z Krakowa”. Pospacerujecie krakowskimi uliczkami śladem Zofii Szczupaczyńskiej, bohaterki niedawno wydanej Tajemnicy Domu Helclów. Dowiecie się także, dokąd pójść w Zakopanem, aby zobaczyć miejsca, w których detektyw Piotr Klucha – bohater cyklu „zakopiańskich” powieści Jacka Rębacza – rozwiązywał kryminalne zagadki. Zapraszamy do spędzenia z nami kryminalnego tygodnia!
Na początek przybliżymy Wam dwie historie o słynnych aferach, od których co prawda Kraków nie zatrząsł się w posadach, ale przez pewien czas nimi żył. Przytoczone tutaj opowieści o kryminalnym zabarwieniu mają pewne cechy wspólne: ich akcja toczy się w latach 30. XX wieku i dotyczą tajemniczych kradzieży, o których rozpisywała się ówczesna prasa.
Zachęcamy do odbycia spaceru śladami bohaterów opowieści – po lekturze z łatwością odnajdziecie te miejsca na mapie Krakowa.
„Święty obrazek”
W październiku 1933 roku, z galerii pałacu Franciszka Ksawerego Pusłowskiego (ul. Westerplatte), został skradziony obraz włoskiego mistrza renesansu Lorenza Lotta Adoracja Dzieciątka. Dochodzenie toczyło się mozolnie ze względu na brak śladów po włamaniu, a dzieło odnaleziono zupełnie przypadkowo po kilku miesiącach. Złodziej najprawdopodobniej zostawił (lub ukrył) obraz na murze ogrodu botanicznego i właśnie tam odnalazła go Zofia Berowska, robotnica porządkująca sąsiednią ulicę Okopy (czyli obecną aleję Powstania Warszawskiego).
Niczego nieświadoma Berowska wzięła dzieło za zwyczajny „święty obrazek” i zabrała go do swojego domu. Znalezisko zostało dokładnie obejrzane dopiero kilka miesięcy później, gdy Zofię odwiedził brat. Po odszukaniu niemal nieczytelnej daty powstania obrazu, która wskazywała na XVI wiek, rodzeństwo postanowiło udać się na ulicę Wiślną do antykwariusza Horowitza. To on rozpoznał Adorację Dzieciątka, która następnie powróciła do swego prawowitego właściciela. Obecnie dzieło to – jedno z najcenniejszych spośród renesansowych obrazów znajdujących się w polskich zbiorach – można obejrzeć w Muzeum Czartoryskich.
Do tej pory nie wiadomo, kto ukradł obraz. Śledztwo potwierdziło jedynie niewinność Zofii Berowskiej i jej brata.
Miliony Ciunkiewiczowej
Bohaterką drugiej kryminalnej afery jest dama niegdyś znana w kręgach arystokratyczno-ziemiańskich w niemal całej Europie – Maria Ciunkiewiczowa, mieszkająca na stałe w Paryżu. Prowadzenie podejrzanych interesów pozwoliło jej na zgromadzenie całkiem sporej fortuny.
Do krakowskiego Grand Hotelu (ul. Sławkowska) przybyła w styczniu 1932 roku z dwiema dużymi walizami. Kilka dni później to o nich, a uściślając – o ich zawartości – rozpisywały się gazety. Ciunkiewiczowa zgłosiła bowiem kradzież rzekomych skarbów, które w owych walizach się znajdowały. A były to między innymi futra, pieniądze oraz biżuteria o łącznej wartości około 20 milionów złotych. Dama do sprawy podchodziła podejrzanie spokojnie, gdyż – jak sama zeznała funkcjonariuszom policji – skradzione przedmioty były ubezpieczone „od wszelkiego ryzyka” na sumę 4 milionów franków w Lloyd-Maddox, paryskim towarzystwie ubezpieczeniowym.
Kilkudniowe śledztwo zakończyło się sukcesem – sprawca został odnaleziony. Według policji była nim sama poszkodowana, która upozorowała kradzież, chcąc w ten sposób otrzymać odszkodowanie od Lloyd-Maddox.
A co stało się z zawartością waliz? Zamiast cennych przedmiotów i gotówki, Ciunkiewiczowa przywiozła w nich najprawdopodobniej węgiel, który… spaliła w hotelowym piecu. Taką wersję wydarzeń przyjęto za prawdziwą, chociaż podczas śledztwa pojawiło się wiele niejasności. Mimo to dama została skazana na piętnastomiesięczną karę więzienia.
Co tak naprawdę wydarzyło się w pokoju nr 29? Tego nie dowiemy się zapewne nigdy.
Fot. obraz Lorenzo Lotto Adoracja Dzieciątka, Wikipedia, domena publiczna