Bajka o pewnym cygańskim chłopcu, któremu dane było rozumieć mowę zwierząt.
W pewnym lesie, niedaleko stąd, mieszkał młody Cygan, który nie miał ojca ani matki. Co dzień pasał on na dzikich łąkach konie całego taboru. Kiedy pewnego razu przygnał je, jak zwykle, na pastwisko, usiadł na trawie i wyciągnął z kieszeni kawałek chleba, aby się też posilić. Nagle przybiegła do niego chora ruda mysz i rzekła:
– Kochany, daj mi kawałeczek chleba! Jestem chora i nie mam tyle siły, żeby zdobywać sobie pożywienie.
Cygan dał myszy odrobinę chleba, a mysz schowała w pyszczek kęsek i zniknęła w norce.
Nazajutrz mysz przyszła znowu i dostała kęs chleba jak poprzedniego dnia. Tak było co dzień przez tydzień cały, aż wreszcie, ósmego dnia, mysz rzekła do Cygana:
– Wyzdrowiałam i mogę już sama wyszukać sobie coś do zjedzenia. Jestem biedna i nie mam czym zapłacić ci za twoje dobre serce. Ale jeśli chcesz, to sprawię, że będziesz rozumiał mowę wszystkich zwierząt. Pod moim językiem znajdziesz trzy włoski: wyrwij jeden z nich i połknij.
Rozdziawiła mysz szeroko swój maleńki pyszczek, a Cygan wyrwał włosek i połknął go. Mysz pobiegła do swojej norki, a Cygan wrócił z końmi do leśnego obozowiska. Po drodze spotkał dwa dzikie gołębie siedzące na gruszy i usłyszał, jak jeden z nich mówił do drugiego:
– Gdyby ten biedny Cygan wiedział, że wilki uradziły porwać jutro kilka koni na pastwisku, nie wyganiałby ich wcale!
Gdy to Cygan usłyszał, postanowił nie wyprowadzać koni nazajutrz na pastwisko. Uparł się i powiedział wodzowi Cyganów, że zostanie z końmi przez jeden dzień w lesie. Wódz zbił go batogiem i wyrzucił z cygańskiego obozu, a swemu synowi kazał pognać konie na łąkę. Ale wilki nie dały długo na siebie czekać, nadbiegły ze wszystkich stron i zagryzły pięć najpiękniejszych rosłych koni.
Pożałował wódz, że wygnał biednego Cygana! Odszukał go w lesie, sprowadził z powrotem do obozowiska i przyjął go do własnego haftowanego namiotu jak rodzonego syna.
I znów zaczął młody Cygan pasać konie na dzikich łąkach. Pewnego razu usłyszał, jak przy drodze mówił jeden gawron do drugiego:
– Wilki postanowiły ukraść wieśniakom wszystkie owce tej nocy!
Pobiegł Cygan do wsi i ostrzegł ludzi, radząc, by się mieli nocą na baczności. Wszyscy wieśniacy zaczaili się na wilki i pozabijali je co do nogi. A w nagrodę każdy dał Cyganowi po jednej, a niektórzy nawet po trzy owce. Miał już więc spore własne stadko. Owce wkrótce rozmnożyły się i ze stadka zrobiło się całe stado.
Raz siedział Cygan u wiejskich opłotków i usłyszał rozmowę dwóch kotów. Mówiły:
– Mój pradziad mówił mojemu dziadkowi, a mój dziadek ojcu, a ojciec powiedział mnie, gdzie są zakopane skarby. Są one w tym lesie do tej pory, bo ludzie o nich nie wiedzą, więc nie wykopali ich jeszcze.
– Gdzie są te skarby? – zapytał drugi kot.
– Zaraz ci wskażę dokładnie do nich drogę. Trzeba jechać prosto przed siebie, aż się dojedzie do stacji kolejowej, co się zwie Zaręby Kościelne. Potem trzeba iść w stronę Gąsiorowa przez las...
Jeszcze więcej powiedział drugi kot, wskazał dokładnie miejsce ukrycia skarbów, ale ja nie powtórzę tego, bo muszę już kończyć. Trzeba wam wiedzieć, że ja też spotkałem kiedyś chorą rudą mysz i dzięki temu słyszę właśnie w tej chwili, że mój pies każe mi zamilknąć, jako że nazbyt się rozgadałem...
Gdy pies każe – trudna rada kończyć moją baśń wypada.
Źródło: Małopolska wielu kultur. Romowie, wyd. Małopolski Instytut Kultury Bajka pochodzi z tomu Gałązka z Drzewa Słońca, Jerzego Ficowskiego, Warszawa 1982.