Te największe mogą być niemal dwukrotnie dłuższe niż tir z naczepą. Kiedy wynosi się je z gospodarstw i niesie na rynek, ledwie mieszczą się na zakrętach. A potem trzeba je postawić, i to wyłącznie siłą ludzkich rąk. Robienie wielkanocnych palm w Lipnicy Murowanej ma w sobie wiele ze… sportów ekstremalnych!
„Tradycja Lipnicy to wysokie palmy/ Nie złamie ich nawet wiosenny wiatr halny” – pisał Józef Piotrowski, poeta i społecznik, który w 1958 roku po raz pierwszy zorganizował konkurs wielkanocnych palm w Lipnicy Murowanej. I rzeczywiście, palmy, które w Niedzielę Palmową zdobią lipnicki rynek, zaskakują wysokością. Choć jeszcze dziesięć lat temu wydawało się, że nie da się zrobić – a zwłaszcza postawić! – palmy wyższej niż 30 metrów, aktualny rekord wynosi aż 35 metrów i 10 centymetrów. Palmę tej wielkości wykonał w 2010 roku doświadczony palmiarz Zbigniew Urbański, zdobywając pierwszą nagrodę po raz piąty z rzędu.
Na czym polega trudność? Otóż wygląd i sposób wykonania palmy są obwarowane wieloma warunkami. Chodzi przede wszystkim o to, co palma ma w środku. Skrupulatnie przestrzegany regulamin konkursu wyklucza użycie metalowego pręta jako rdzenia palmy. Można posłużyć się jedynie drewnianą tyczką, którą następnie obkłada się wiklinowymi „pręciami”. Na dodatek szerokość palmy u nasady również jest limitowana. Autor musi zdołać objąć ją dwiema dłońmi! Tymczasem podobnej wysokości drzewo w lesie ma pień gruby na ponad pół metra… Nic dziwnego, że stawianie palm na lipnickim rynku to dramatyczne widowisko, gromadzące więcej widzów niż ogłoszenie wyników konkursu. Długie, lecz stosunkowo cienkie palmy wznosi się wyłącznie siłą ludzkich rąk, przy pomocy lin i specjalnych tyczek, po czym przywiązuje się je do rosnących na rynku starych lip. Wiele zależy od wiatru i pogody. Doskonale pamiętam, jak kilka lat temu dwudziestokilkumetrowa palma doświadczonego palmiarza Andrzeja Leszczyńskiego złamała się przy stawianiu jak patyk…
O tym, jakie drewno najlepiej nadaje się na rdzeń palmy, toczone są w Lipnicy niekończące się dyskusje. Modrzew uznaje się za zbyt sękaty, sosnę za zbyt kruchą. Jedni palmiarze używają przeschniętych świerkowych tyczek, inni – wyłącznie świeżej jodły. Raz w historii zastosowano nawet egzotyczny bambus. W 1996 roku Szymon Strugała z Lipnicy Górnej, jeden z najlepszych palmiarzy w okolicy (jego rekordu – 22,5 metra – bardzo długo nie udawało się pobić), zrobił 12 palm po 11 metrów dla uczczenia 85. urodzin Józefa Piotrowskiego. Trzynastą, bambusową, obłożoną białą suchą wikliną zadedykował wówczas papieżowi Janowi Pawłowi II.
Po obłożeniu palmy wikliną i obwiązaniu wierzbowymi witkami, do jej zdobienia przystępują matki, żony i siostry palmiarzy. Własnoręcznie ukręcają z bibuły około 30 kwiatów na każdy metr palmy! „Strój ludowy” jest jednym z elementów, za które konkursowa komisja przyznaje palmom punkty. Liczy się także wysmukłość, tradycyjne wiązanie i piękno zdobienia. No i, oczywiście, wysokość.
Jeszcze w latach 50. XX wieku lipnickie palmy nie były tak ogromne. Mawiało się, że palma powinna mieć tyle metrów, ile morgów pola ma gospodarz. A wśród lipnickich gospodarzy, w czasach walki z kułakami, nie było wielkich posiadaczy. Na dodatek ówczesny wikary bardzo martwił się o wystrój kościoła i te palmy, które mogły zagrozić żyrandolom i kandelabrom, własnoręcznie skracał siekierą. Dopiero od czasu, kiedy Józef Piotrowski w 1958 roku zorganizował na rynku pierwszy konkurs palm wielkanocnych, palmy rosły i rosły. Czy w tym roku znów padnie rekord? Jaka jest ostateczna granica wysokości, przy której da się jeszcze postawić palmę? Wybierzcie się w Niedzielę Palmową do Lipnicy Murowanej i sami się przekonajcie!