Przez wieki łowiectwo wykształciło swoistą i bogatą kulturę. Każdy adept, zanim stanie się prawdziwym myśliwym, zapoznaje się więc z językiem, obyczajami, muzyką czy obszerną literaturą.
Lasy, łąki i podmokłe tereny to środowisko naturalne dla człowieka zazwyczaj kojarzonego ze strzelbą, zielonym, kamuflującym ubiorem, wąsami i psem u boku. Jednak poza tą materialną stroną, myśliwy musi posiadać także fachową wiedzę. Kultywowanie tradycji łowieckiej oraz odpowiedzialność i dyscyplina, z jaką uprawiane powinno być myślistwo, pomagają w znajdowaniu w społeczeństwie zrozumienia dla tej pasji.
A w kulturze tej zwyczajów i ceremoniałów jest pełno. Posługiwanie się specyficznym językiem, wygrywane na rogach sygnałów łowieckich, ślubowania, chrzest myśliwski i pasowanie, odprawa myśliwych przed polowaniem, dekorowanie gałązką „złomu”, pokot, polowanie hubertowskie, noworoczne lub wigilijne... Kandydat na myśliwego czyta o tym w książce Łowiectwo. Podręcznik Fritza Nüssleina i szeroko otwiera oczy ze zdziwienia i zachwytu nad pięknem tradycji.
Kiedyś myślał, że największym dla niego problemem jest rozróżnienie, że łania to samica jelenia, a sarna – kozła. Teraz już wie, że niekoniecznie. Poznając język łowiecki, dowiaduje się, że nogi dzika to biegi, kończyny lisa to stawki, zająca – skoki, kuropatwy – cieki, a dzikiej gęsi – wiosła. Równocześnie śmieszy go, że dostojny jeleń ma badyle, a przeraża fakt, że różnych zwierząt w lesie aż tyle. I jak tu nauczyć się wszystkich tych określeń?
Szacunek okazywany naturze jest elementem, bez którego nie można etycznie uprawiać pasji łowieckiej. Należy przestrzegać określanego odgórnie okresu polowań na poszczególne gatunki zwierząt, a po zakończonym polowaniu ułożyć pokot, który jest formą poważania dla „darów otrzymanych od boru”. Myśliwi kładą wtedy zwierzynę na prawym boku, w odpowiednich rzędach i ustawiają się naprzeciwko niej, po drugiej stronie stoi naganka. Na prawo od zwierzyny ustawiają się trębacze, na lewo prowadzący psy. Każda zwierzyna ma swoją fanfarę śmierci, czyli odgrywaną przez trębaczy melodię. Jedynie ptactwo ma wspólny hejnał „Pióro na rozkładzie”. Każdy myśliwy, bez względu na jego rangę w polowaniu ściąga wtedy nakrycie głowy.
Przyszły myśliwy już wie, że obowiązuje go wiele zasad. Nie może strzelać do zwierzyny z samochodu i zabijać licówki prowadzącej chmarę (czyli łani czuwającej nad bezpieczeństwem grupy jeleni czy danieli). Uczy się znaczyć teren polowania złomem, czyli gałązkami drzew. Komunikuje się w ten sposób z innymi myśliwymi, nie zwracając uwagi osób postronnych, na przykład grzybiarzy. Najtrudniejsze dla niego zdaje się rozpoznawanie tropów. Bardziej doświadczeni koledzy potrafią określić nie tylko gatunek, ale i to, czy zwierzyna poruszała się powoli czy galopowała. Wytrawni pasjonaci obserwują otoczenie z ambon i wsłuchują się w odgłosy lasu bardzo uważnie. Wiele mówią im najczęściej spotykane ślady obecności zwierząt, czyli odchody.
Nieocenioną pomocą w tropieniu zwierzyny okazują się psy: seter angielski, który ma dobry węch, oraz terier, pies o wyjątkowym temperamencie. Ten pierwszy staje nieruchomo, robiąc stójkę, kiedy tylko zauważy bądź wyczuje jakieś ptactwo, drugi jest niezwykle zacięty podczas przeganiania dzików.
Kiedy tak młody myśliwy zagłębia się w te wszystkie tajniki fachu, rozbudza w sobie zamiłowanie do całej łowieckiej tradycji, ceremoniałów i zdobywania jeszcze większej wiedzy. Może kiedyś odważy się ustrzelić zwierzynę. Darz bór!