Szpachelki, pędzelki i inne akcesoria

Szpachelki, pędzelki i inne akcesoria

Autor: Jacek Górski, Licencja: CC BY

Archeolog, całkiem słusznie, kojarzy się głównie z wykopaliskami. Często w telewizji możemy zobaczyć obrazek, na którym człowiek w stroju terenowym, z pędzelkiem i szpachelką w dłoni pieczołowicie odczyszcza w ziemi tajemniczy przedmiot sprzed tysiącleci. Ciekawe? Z pewnością tak, o czym mogę zapewnić z własnego doświadczenia.

Rezultaty pracy można obejrzeć na wystawach, przeczytać w popularnonaukowych książkach i artykułach prasowych oraz w internecie. Jednak mało kto zdaje sobie sprawę, jak przebiega poznawanie naszej odległej przeszłości. Jak zatem pracuje współczesny archeolog? Czy to awanturniczy Indiana Jones, czy raczej wnikliwy i dociekliwy obserwator? Może w tym krótkim tekście uda się częściowo odpowiedzieć na to pytanie.

Zadajmy sobie podstawowe pytanie: po co prowadzimy wykopaliska? Najprostsza odpowiedź brzmi: aby poznać życie ludzi, którzy nie pozostawili po sobie innych śladów, na przykład w postaci źródeł pisanych, zdjęć itp. Wykopalisk nie prowadzi się dla wydobycia przedmiotów, zwłaszcza cennych. Celem jest w miarę dokładne zadokumentowanie wszystkich znalezisk. Przykład? Kiedyś podczas wykopalisk w jednym sektorze stanowiska znajdywano co jakiś czas żelazne gwoździe. Na szczęście każde takie znalezisko lokalizowano trójwymiarowo – odległość od osi X i Y oraz głębokość zalegania. Dopiero umieszczenie tych punktów (gwoździ) w przestrzeni dało zadziwiający obraz. Gwoździe ułożyły się na kształt łodzi. Drewno nie dotrwało do naszych czasów, ale łączące je gwoździe zachowały pierwotny kształt obiektu. Dzięki zastosowaniu elektronicznego teodolitu i laserowego dalmierza możemy w czasie badań wykonać dowolną liczbę pomiarów, przenieść je do pamięci komputera i wykonać stosowne rysunki. Umiejętność obserwacji i dokumentowania to cecha dobrego badacza terenowego, który na podstawie pomiarów, zdjęć, opisów i rysunków potrafi odtworzyć w gabinecie sytuację z wykopu. Obecnie nie zawsze trzeba kopać – można zajrzeć w głąb ziemi za pomocą specjalnej aparatury geofizycznej, która narysuje podziemne struktury – ziemianki, piwniczki, rowy itp.

Jednak wydobyte z ziemi przedmioty są potrzebne. Trzeba je opisywać, porównywać, katalogować, konserwować i przede wszystkim wydobywać z nich wiedzę. Bo artefakty to rzadko dzieła sztuki, ale przede wszystkim niemi świadkowie zapomnianych historii. Skomplikowane analizy fizykochemiczne rzadkich pierwiastków naprowadzą nas na trop, skąd pochodzą surowce do produkcji narzędzi lub ozdób metalowych, na przykład z brązu lub złota. Rzut oka na krzemień wystarczy, by stwierdzić, w której części Polski został on wydobyty. Zaangażowanie antropologa przy badaniach grobów pozwoli nam określić wiek, płeć, wzrost, budowę ciała, a nawet odtworzyć wygląd twarzy zmarłego. Zbadanie DNA może nawet określić rodzinne związki między pochowanymi. Analiza izotopów tlenu i strontu prowadzi niekiedy do odpowiedzi na pytanie, czy pochowany był członkiem lokalnej grupy, czy też przybył na dany obszar z zewnątrz. Radioaktywny izotop węgla C14 zawarty w kościach pozwoli określić, przed iloma laty zmarł.

Źródłem informacji są też kości zwierząt. Po zbadaniu przez osteologa możemy określić gatunek i wiek zwierzęcia. Daje nam to obraz gospodarki człowieka: na jakie zwierzęta polował, czy też był hodowcą. W jakim wieku je zabijał – jeśli kości krów, kóz i owiec należą do sztuk starych to oznacza, że zwierzęta hodowano dla mleka i do reprodukcji. Zabijano je, gdy przestały być produktywne. Pieczołowicie pozbierane szczątki węgla drzewnego dadzą odpowiedź na pytanie o używane gatunki roślin – drzew, krzewów, zbóż, ziół itp. Niekiedy okazuje się, że do opalania i budowy domów używano innych gatunków drzew (dąb, sosna) niż do stosów pogrzebowych, na których palono ciała zmarłych (brzoza). Nawet odciski na glinianych naczyniach lub wypalonej glinie można zidentyfikować i przypisać określonym gatunkom roślin. Ciekawe znaleziska zalegają w torfach. To niewidoczny pyłek roślin zdeponowany i utrwalony w wilgotnym środowisku. Pyłek identyfikuje się pod mikroskopem i stąd już prosta droga do określenia roślinności rosnącej w danym czasie wokół torfowiska – czy były to rośliny dzikie, czy uprawiane przez człowieka.

O pomysłach naukowców na zmuszenie niemych pozostałości do mówienia można pisać jeszcze długo. Jedno jest pewne. Nie jesteśmy bezradni przy pozyskiwaniu informacji z odległej przeszłości. Znajdujemy sposoby na porozumienie się z pradziejowym człowiekiem. A sensacja i przygoda związana z odkrywaniem? Zostawmy to filmowcom, ale i kilku archeologów miałoby co opowiadać…

Autorem artykułu jest dr Jacek Górski, archeolog, dyrektor Muzeum Archeologicznego w Krakowie
Fot. James de Mers, pixabay.com, CC BY