Autor: Katarzyna Kobylarczyk, Licencja: CC BY
Planujesz sylwestra w Małopolsce? Nie zdziw się, jeśli w pierwszego stycznia zobaczysz miejscowych usilnie wypatrujących źrebiątka, a na widok gęsi uciekających z zasłoniętymi oczami, lub sadownika grożącego drzewkom siekierą… A raczej – zdziw się umiarkowanie!
Wbrew pozorom nie istnieje zbyt wiele tradycji związanych z Nowym Rokiem. Bal do świtu, olśniewające kreacje i strzelanie korków od szampana? Cóż, to nowinki, które pojawiły się dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym – i to tylko w dużych miastach. Jeszcze w XIX wieku sylwester właściwie nie istniał. Zwłaszcza na wsiach świętowanie ograniczało się do pójścia na nocną mszę, by o północy co prędzej wrócić do domu. Mawiało się nawet: „Gdy stary rok z nowym się styka, każdy do domu umyka”. Jedynie panny nastawiały uszu: pierwsze imię męskie, jakie usłyszały po północy, miało być imieniem ich przyszłego męża.
Dzień Nowego Roku przepowiadał także pomyślność lub pecha na wszystkie nadchodzące 365 dni. Wciąż wierzy się, że 1 stycznia pierwszym gościem w domu powinien być mężczyzna, gdyż kobieta przyniesie złą passę. Nie oburzajcie się więc, jeśli po sylwestrze białym świtem zadzwoni – lub, co gorsza, zapuka – do Was kuzyn/dziadek/teść z Małopolski. On pragnie tylko przynieść Wam szczęście! Dawniej za zwiastuny powodzenia uważano także źrebaki. W Nowy Rok szukano ich, wierząc, że widok źróbka zapewnia zdrowie na cały rok. Choroba i nieszczęście groziły temu, kto zobaczył gęś!
No dobrze, a co zrobić, jeśli dzień po sylwestrze zobaczycie sadownika z siekierą, grożącego owocowym drzewkom? Zachować spokój. Sadownikiem bynajmniej nie powodują opary wczorajszej imprezy, lecz uświęcony obyczaj, który w XIX wieku opisał etnograf Stanisław Ciszewski. W książce Lud rolniczo-górniczy z okolic Sławkowa w powiecie olkuskim, wydanej w 1887 roku, zanotował on, jak chłopi zapewniają urodzaj w sadzie. „Słomą ze stołu, który był pokryty na wiliję, a która pozostawała aż do tego czasu, rano, przed wschodem słońca obwiązują drzewa owocowe, aby miały dużo owoców” – relacjonował. „Ceremonia ta odbywa się w następujący sposób. Zebrawszy z chałupy siekierę i poprzednio przygotowane na ten cel powrósła udaje się gospodarz do ogródka i podchodząc do każdego owocowego drzewa mówi: – Czy będziesz rodzić, albo nie, zapytuję cię raz? Bo jak nie, to cię zetnę! Wymawiając te słowa, uderza drzewo siekierą, tak, aby trochę naciąć korę i zadrasnąć miazgę. Powtarza to do trzeciego razu, po czym obwiązuje drzewo powrósłem”.
Tak naprawdę jednak Nowy Rok nie należy do dni wyjątkowo bogatych w zwyczaje. Z punktu widzenia tradycyjnej obrzędowości nie jest bowiem szczególnie przełomowy. Znacznie ważniejsza jest wigilia i dzień Bożego Narodzenia, przypadające w okolicy przesilenia zimowego, a więc momentu, kiedy dzień jest najkrótszy, a noc najdłuższa w roku. To przecież prastare święto odradzania się Słońca i zwycięstwa dnia nad nocą, a nie zwykła zmiana cyferki w kalendarzu, do którego jeszcze niedawno nie przywiązywaliśmy aż takiej wagi. Okres od Bożego Narodzenia do święta Trzech Króli to dawne Gody, a sylwester wypada po prostu w środku tego czasu. Nie powinniśmy więc pominąć kolędników i szopkarzy – choć nie mają oni nic wspólnego z Nowym Rokiem, można ich spotkać właśnie w tym okresie.
Korzystałam m.in. z wywiadu z Agnieszką Oczkowską z Muzeum Nadwiślański Park Etnograficzny w Wygiełzowie (http://chrzanow.naszemiasto.pl/artykul/noworoczne-zwyczaje-rozmowa,2112276,art,t,id,tm.html?sesja_gr...).
Fot. Smerikal, Flickr, CC BY SA