Skąd to zbójowanie?

Skąd to zbójowanie?

Autor: Leszek Młodzianowski, Licencja: CC BY-SA

Nielegalny, zbrojny ruch chłopów, skierowany przeciwko istniejącemu porządkowi społecznemu, był swego rodzaju fenomenem karpackim. Jego kolebką śmiało można nazwać Żywiecczyznę, która leży na terenie historycznej i kulturowej Małopolski. 

Początki zbójnictwa można datować na wiek XV, kiedy to ziemiami żywieckimi władali słynni rozbójnicy, raubritterzy herbu Skrzyńscy, mający na górze Grojec warowny zamek, z którego dokonywali licznych napadów na przejeżdżające dnem Kotliny Żywieckiej karawany kupieckie. Jest nawet staropolskie przysłowie mówiące, że „w górach żywieckich Kain pałkę zgubił”.

Powstanie zbójnictwa ludowego było spowodowane wielkim wyzyskiem chłopów przez arystokratyczne rody. Wszystko zaczęło się za czasów Komorowskich (XV wiek), którzy znacznie podwyższyli chłopom ich dotychczasowe czynsze i wprowadzali stopniowo nowe, coraz to większe powinności takie jak na przykład pańszczyzna odrobkowa. Górale odbierali to jako wielką niesprawiedliwość i w tym aspekcie można powiedzieć, że zbójnicy brali bogatym i dawali biednym, równali świat. Z czasem Mikołaj Komorowski popadł w spore długi i musiał sprzedać swoje posiadłości na Żywiecczyźnie królowej Konstancji – żonie Zygmunta III Wazy. Sam przeniósł się na Podhale, gdzie kontynuował gnębienie chłopów, co doprowadziło do „zaszczepienia” zbójnictwa również w regionie Tatr, Orawy i Spiszu. 

Zjawisko zbójnictwa ludowego znacznie przybrało na sile w zaborze austriackim. Górale beskidzcy nie byli przyzwyczajeni do rygoru wojskowego, nie znali języka niemieckiego, zwanego w dawnych czasach „mową nieludzką”, a poza tym czuli się patriotami, ukochali sobie wolność ponad wszystko i nie chcieli oddawać życia za zaborców polskiej ziemi. Dlatego też masowo dezerterowali z armii austriackiej i zbiegali w góry, gdzie zasilali zbójeckie towarzystwa i mścili się na zaborcach z największą bezwzględnością. 

Życie zbójnika

Rzemiosło zbójnickie uprawiano od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Był to okres, kiedy wychodzono „na zbój”. Często w tym czasie napadano na dwory, folwarki, karczmy i plebanie. Nierzadko zdarzało się, że zbójnicy z głodu okradali z sera i owiec szałasy pasterskie w górach. Zimą, kiedy było dużo śniegu i panowały wielkie mrozy, zbójnicy najczęściej ukrywali się u swoich kochanek (frajerek) na wsiach, wracali do swoich rodzinnych domów lub podejmowali pracę u obcych. 

Pomimo znacznej liczby harników zatrudnianych na zamkach oraz przez starostów, przez dziesiątki lat nie udawało się zwalczyć zbójeckiego procederu. Zbójnicy tworzyli kilkunasto- lub kilkudziesięcioosobowe kompanie pod wodzą herszta, który wyróżniał się spośród całej brygady sprytem i bezwzględnością. Zbójowano krótko, najczęściej 2–3 lata, jednakże zdarzały się i przypadki, że nawet 10 lat. Żywot zbójnicki najczęściej kończył się okrutnymi torturami w kazamatach więziennych, represjami wobec rodzin, wyobcowaniem społecznym. Skazanych na śmierć zbójników ćwiartowano lub zdzierano z nich pasy skóry i wplatano w koło. Na górze Grojec wbijano ich na pal, wieszano za pośrednie żebro na szubienicach, a przy kościele św. Krzyża w dzielnicy Rudza w Żywcu ścinano.

Kres zbójnictwa ludowego nastąpił dopiero pod koniec XVIII wieku, kiedy Habsburgowie w zwalczanie zbójnictwa w Beskidach zaangażowali oddziały wojskowe oraz wprowadzili tak zwane sądy doraźne „standrecht". Ostatnim złapanym i ukaranym harnasiem, grasującym w górach bielsko-żywieckich, był Jerzy Fiedor (Proćpoka) z Kamesznicy. 

Fot. Sucha Góra z Wilczego Gronia (Żywiecczyzna), Wikipedia, domena publiczna.