Rewolucja w kuchni i żywieniu

Rewolucja w kuchni i żywieniu

Autor: Krzysztof Sokalla, Licencja: CC BY-SA

Popularne w XIX wieku potrawy można by wymieniać długo. Flaczki, bajgle, sztangle, kapusta kiszona, żurek, kaczka po krakowsku, tort Sachera i piszinger to tylko kilka z nich. Krakowska, a także i polska, sztuka kulinarna zapewne rozwijałaby się w najlepsze, gdyby nie wojna, która w 1914 roku wprowadziła swoje własne zasady. 

Jedzenie najpierw zdrożało, a później zaczęło go brakować. Żołnierze wszystkich stron konfliktu bezwzględnie eksploatowali zapasy ludu, doprowadzając do powszechnego głodu, reglamentacji żywności i wytwarzania licznych produktów „jedzeniopodobnych” spowodowanego biedą i brakiem dostępu do surowców. 

Na początku wojny władze wprowadziły reglamentację i różnorakie ograniczenia. Ustanawiano ceny maksymalne poszczególnych produktów, a z czasem zaczął obowiązywać system kartkowy. Większość bydła była rekwirowana przez wojsko, a sposobem na radzenie sobie z brakiem mięsa w codziennej diecie było ustanawianie „dni bezmięsnych”, podczas których mięsa nie sprzedawano. W miarę upływu czasu jedzenia było coraz mniej, a sposoby na jego oszczędzanie szły coraz dalej – na przykład w 1915 roku w Krakowie zakazano malowania pisanek.

Zapasy topniały, a popyt nie malał. Polacy musieli zamienić specjały inspirowane kuchnią francuską na absolutnie podstawowe produkty, które pozwalały im zachować życie. Ich jakość daleka była od przedwojennych standardów. Mleko było „chrzczone” wodą (rekordzista mieszał wodę z mlekiem w proporcjach 8:1), a chleb „urozmaicano” trocinami, słomą i innymi składnikami, które pod ręką miał akurat piekarz. Z powodu rabowania gospodarstw przez żołnierzy mięso praktycznie całkowicie wypadło z jadłospisu – brakowało zarówno zwierząt, jak i paszy dla nich. 

W Niemczech w trakcie I wojny światowej nastąpił gwałtowny rozwój produkcji wszelkiego rodzaju tańszych zamienników deficytowych produktów. Wtedy to do sprzedaży na stałe weszły między innymi margaryna, a także sacharyna. W Polsce popularna stała się kawa zbożowa produkowana z ziaren zboża, które następnie były prażone i mielone. Taka „kawa” w smaku była podobno lekko przypalona.

Po wojnie sytuacja nie poprawiła się od razu. Pierwsze kilka lat po odzyskaniu niepodległości to odbudowa gospodarki rolnej i walka z wysokimi cenami, kiepskimi plonami oraz spekulantami windującymi ceny. Dopiero po 1920 roku polska gastronomia zaczęła się znowu rozwijać. Niestety II wojna światowa, a następnie późniejszy ustrój komunistyczny nie dość, że ten rozwój zastopowały, to dodatkowo wychowały kilka pokoleń kulinarnych analfabetów, którzy przepisy z książki Ćwierczakiewiczowej zapewne uznaliby za fantastykę naukową. Wcześniej musieliby je jednak znać…

Fot. Cyfrowa Biblioteka Narodowa, domena publiczna