Na zegarze słonecznym w krakowskim kościele Mariackim widnieje inskrypcja: ,,Dies nostri quasi umbra super terram et nulla est mora”. Tekst ten pochodzi ze Starego Testamentu, z ustępu 15 rozdziału XXIX Księgi Kronik. Oznacza: ,,Dni nasze jako cień na ziemi, a nie masz żadnego przedłużenia”. Taką też inskrypcją zaczyna się tom XI „Rocznika Muzeum Etnograficznego”, nawiązujący do tematyki śmierci i umierania. Ta ciekawa pozycja była inspiracją dla poniższego spaceru. Poniżej znajduje się lista pięciu cmentarzy, które z różnych przyczyn warto odwiedzić – nie tylko na przełomie października i listopada – bo związane są z nimi ciekawe historie i zwyczaje. Wiele z tradycji, o których będzie mowa, to już dawno zapomniane wierzenia i zwyczaje związane z pochówkiem, które jednak warto przypomnieć, chociażby w ramach ciekawostki historycznej. Na trasie znajduje się kilka z częściej odwiedzanych miejsc spoczynku zmarłych, jak i te mniejsze, jednak także istotne dla miasta Krakowa.
Dni nasze jako cień na ziemi. Spacer po krakowskich nekropoliach
Wstęp
Obiekty na trasie:
Cmentarz Prądnik Czerwony
Cmentarz znajduje się przy ulicy Powstańców 48. Zwany jest również Batowickim, ze względu na swoją lokalizację w pobliżu wsi Batowice. Nekropolia ta posiada stosunkowo krótką historię. Co prawda pierwsza jej część, cmentarz parafialny, powstała w 1923 roku, ale druga, cmentarz komunalny – dopiero w roku 1966. Cmentarz Batowicki jest jednym z największych w Krakowie, ale to nie jego wymiary świadczą o jego wyjątkowości. Na cmentarzu Batowickim powstała niezwykle interesująca konstrukcja autorstwa architekta Romualda Loeglera – Brama do Miasta Zmarłych. Została okrzyknięta jedną z najciekawszych form architektonicznych w Polsce po 1989 roku. Sam Loegler znany jest z takich projektów, jak nowe skrzydło Biblioteki Jagiellońskiej, gmach Opery Krakowskiej czy konstrukcji, w której mieszczą się salony meblowe przy ulicy Tetmajera w Krakowie oraz modernizacji opery łódzkiej.
Brama do Miasta Zmarłych budzi wiele skojarzeń. Wejścia, bramy czy specjalne furtki istnieją w wielu różnych tradycjach, a wyobrażenie, że zmarli przechodzą do innego świata to podstawa wielu religii. Czasem zmarli też… wracają. Na terenach Małopolski istnieje wiele opowieści o mszach odprawianych przez zmarłych księży dla dusz, które z cmentarzy wędrowały do swoich kościołów. Miało się to dziać o północy – w noc z pierwszego na drugiego listopada. Ciekawe, że w rozumieniu chrześcijaństwa takie przejścia odbywają się tylko w jedną stronę. Dusze (za wyjątkiem świętych) nie mogą wrócić na ziemię. Wszelkie wierzenia mówiące o tym, że zmarli odwiedzają lub nawiedzają świat żywych – zaczerpnięte są z tradycji pogańskich. Były niezwykle mocno rozpowszechnione w całej Polsce – od czasów przedchrześcijańskich aż po czasy dzisiejsze. Zresztą nie tylko w Polsce. W krajach Ameryki Łacińskiej i krajach bałkańskich zostawia się zmarłym odpowiedni poczęstunek na grobach. Podobnie jest z germańską nocą Walpurgii czy celtyckim Samhain. Trudno oczywiście nie wspomnieć o znanym powszechnie obrzędzie Dziadów, który był odprawiany kilka razy w roku. Najbardziej jednak znany termin przypada na noc między 31 październikiem a 1 listopada, pokrywający się z chrześcijańskim świętem Wszystkich Świętych i następującym po nim Dniem Zadusznym. Dawniej w Polsce (do końca XIX wieku) podczas Zaduszek istniał zwyczaj rozdawania chleba lub innych pokarmów w okolicach cmentarza lub kościoła. W niektórych wyjaśnieniach tego zwyczaju pokarmy te miały funkcję symbolicznego karmienia zmarłych. Na pewno były rodzajem opłaty. Osoby, które przyjęły taki pokarm, rozdawany przez krewnych zmarłego, zobowiązywały się do modlitwy w intencji zmarłej duszy.
Cmentarz wojskowy w Krakowie
Kolejna nekropolia leży naprzeciwko cmentarza Rakowickiego. Warto o niej wspomnieć ze względu na jej ciekawą historię. Mowa o cmentarzu wojskowym przy ulicy Prandoty. Powstał w 1920 roku. (W okolicach lat 20. ubiegłego wieku powstawało wiele cmentarzy – ma to oczywiście związek z walkami i wojnami toczonymi w tym czasie w niemal całej Europie). Do momentu stworzenia tej nekropolii Kraków nie posiadał osobnego cmentarza wojskowego. Powstał na terenie byłego placu ćwiczeń jednostek saperów armii austriackiej. Na cmentarzu leżą żołnierze walczący podczas powstania styczniowego i wojny polsko-bolszewickiej, powstańcy śląscy i wielkopolscy. Można tu też zobaczyć groby z II wojny światowej: żołnierzy Wojska Polskiego, żołnierzy niemieckich, jeńców brytyjskich i żołnierzy Armii Czerwonej. Rozrastanie się się cmentarza wojskowego i Rakowickiego spowodowało, że są one oddzielone od siebie jedynie ulicą i często traktowane jak jeden cmentarz.
Cmentarz wojskowy, jak i inne cmentarze, to nie tylko miejsce składania ciał do grobów oraz modlitw, ale i wyrażania naszej pamięci o zmarłych. Często tego oznaką jest zapalanie zniczy, ale i składanie wieńców i kwiatów. Wszystkie te czynności posiadają swój symboliczny sens i nie są przypadkowe. Dla przykładu: dawniej na krakowskich cmentarzach dominowały chryzantemy, koniecznie w białym kolorze. Kolor ten kojarzył się często ze śmiercią. Biały kwiat gdzieniegdzie nazywano ,,żałobnym”. Sen o białych koniach, pościeli, myszach czy właśnie kwiatach – miał zwiastować śmierć.
Trumny młodych ludzi ozdabiano wieńcami kwiatów, często barwinkami lub jedliną. Samo ozdabianie mogił i grobów kwiatami to jeden z niewielu zwyczajów pogańskich, który bez większych problemów został włączony w praktykę chrześcijańskiego pochówku. Częste dawniej było też sadzenie drzewek na grobach. W całej Polsce charakter kwiatów sadzonych lub wystawianych na grobie znacznie się różnił. Mogły to być lilie, barwinki czy róże. Zdarzały się też koniczyny. Oczywiście takich kwiatów cmentarnych nie wolno zabierać do domu ani zrywać. Pojawiają się też wzmianki o tym, że wąchanie cmentarnych kwiatów mogło spowodować utratę węchu. Od momentu śmierci aż do pochówku oraz w następujących po pogrzebie dniach towarzyszyły zmarłemu świece. Ogień miał ułatwić duszy odnalezienie drogi do raju lub odpędzić złe siły, a podczas obchodzenia Dziadów miał za zadanie sprowadzić duszę między żywych, by tam mogła zostać odpowiednio ugoszczona. Oczywiście dzisiejszy zwyczaj palenia świec nie ma już wiele wspólnego z tym dawnym. Obecnie pokazuje naszą pamięć i niszczy mrok – również ten symboliczny. Warto wspomnieć, że ogień bardzo często towarzyszy rytuałom przejścia między stanem życia i śmierci.
Cmentarz Remu
Zwany jest również starym cmentarzem żydowskim. Znajduje się przy ulicy Szerokiej 40 i należy do jednych z najstarszych w całej Europie (1535 rok). Na jego terenie chowano wiernych jeszcze do połowy XIX wieku. Co ciekawe, udawało się to pomimo wspomnianego wcześniej zakazu funkcjonowania cmentarzy na terenach miejskich. Przetrwał okres II wojny światowej, ale nie ominęły go akty wandalizmu. Został także mocno zaniedbany. W latach wojennych używany był jako wysypisko śmieci, a z wielu macew (kamiennych tablic nagrobnych z hebrajskimi napisami) przetrwało tylko około dwudziestu. Z końcem lat 50. ubiegłego wieku, po dokonaniu badań archeologicznych, odkryto kilkaset macew i odnowiono cmentarz.
Pośrodku cmentarza znajduje się grób rabina Mosze Isserlesa (to od akronimu trzech poprzednich słów w języku hebrajskim pochodzi nazwa cmentarza). Wyróżnia się koroną i gronami winorośli, które symbolizować mają mądrość i dojrzałość.
Groby zawsze ustawia się w linii wschód–zachód, przy czym zmarłego chowa się w taki sposób, by jego nogi skierowane były na wschód. Wspomnianą wcześniej macewę można postawić na grobie dopiero po roku od śmierci, a na samych grobach nie stawia się płyt. Przez ten rok, a dokładnie jedenaście miesięcy, trwa żałoba dzieci po rodzicach. Należy wtedy odmawiać codziennie specjalną modlitwę w intencji zmarłego: kadysz. Ma to związek z wiarą, że dusza po śmierci może być najwyżej przez 12 miesięcy w miejscu oczyszczenia zwanym Gehenną. Po tym czasie trafia do raju, i zarówno dusza, jak i grób pozostają już pod opieką Boga.
Przed II wojną światową cmentarz Remu wyglądał inaczej, okalały go wysokie mury i był nieco cofnięty względem dzisiejszego położenia. Z tym dawnym cmentarzem i jego lokalizacją związana jest ciekawa legenda o duchach, rabusiach i nocnej zasadzce. Historia miała się wydarzyć w czasach otwarcia pobliskiej synagogi Izaaka, jednej z najpiękniejszych i najbogatszych świątyń. Żeby się uchronić przed rabusiami, zamknięto wszystkie bramy ówczesnego miasta Kazimierz, pozostawiając tylko jedną drogę przejścia, przez cmentarz Remu – na którym zaczaili się wierni, z kijami w dłoniach i przebrani w białe szaty, mające upodobnić ich do upiorów. Jak można się domyślić, zabieg taki skutecznie przepłoszył złodziei.
Stary cmentarz w Podgórzu
Ta leciwa nekropolia powstała pod koniec XVIII wieku i znajduje się przy alei Powstańców Śląskich. Jej dokładne datowanie jest niemożliwe ze względu na brak dokładnych źródeł, lecz musiała powstać po 1784 roku, kiedy to cesarz Józef II nakazał przenieść cmentarze miejskie w niezamieszkałe miejsca. To pierwsza ciekawostka, która wskazuje na niezwykle dynamiczne rozrastanie się miasta. Dziś trudno uwierzyć, że ten cmentarz znajdował się poza granicami Krakowa.
W latach użytkowania nekropolia była dużo większa. Prace nad rozbudową infrastruktury miejskiej znacznie ją jednak zmniejszyły i wymusiły przeniesienia grobów, grobowców rodzinnych i kaplic grobowych – nie zawsze w słuszny i prawidłowy sposób. Działania takie spowodowały wiele nieodwracalnych zniszczeń. Poza niezwykłym spokojem, który towarzyszy temu miejscu, można się tu wciąż natknąć na jedne z najstarszych mogił Krakowa. Wiele z nich posiada specjalne tabliczki upamiętniające. Widnieją na nich informacje o tym, kto został pochowany w danym miejscu i w jaki sposób jego losy splatały się z losami miasta. Dziś cmentarz Podgórski jest obiektem wpisanym na listę Association of Significant Cemeteries in Europe oraz widnieje na Europejskim Szlaku Kulturowym, co dodatkowo powinno nas zachęcić do zwrócenia na niego naszej uwagi.
W jednej z mogił tej nekropolii leży dwójka dzieci. Fotografię tego nagrobka można zobaczyć na ilustracji obok. Tak wyjątkowo smutna okoliczność, jak śmierć dziecka, w tradycji związanej z grzebaniem zmarłych wykształciła specjalny zwyczaj. Kiedy umierało dziecko, pogrzeb wyglądał nieco inaczej niż zazwyczaj. Ubierano je w białe ubranka, czasem jedynie koszulę. Do trumny wkładano święte obrazki i strojono ją w zieleń i kwiaty. Sama trumna miała często jasny kolor. W niektórych częściach Polski wnętrze trumienki musiała przygotować własnoręcznie matka dziecka lub matka chrzestna, często wkładając do środka ulubioną zabawkę. W pierwszą noc po pogrzebie, szczególnie na południu kraju, pojawiał się zwyczaj pozostawiania duszy zmarłego jakiegoś symbolicznego pokarmu. Kieliszek wódki i chleb położony na grobie wydawały się odpowiednie dla kogoś starszego. Dziecko dostawało garnuszek mleka i słodką bułkę lub miód. W niektórych częściach świata chowa się małe dzieci nieopodal domu, a nie na uświęconej ziemi. Ma to pomóc w jak najszybszych narodzinach nowego dziecka. Zwyczaje mające na celu taki czy inny kontakt z kimś, kto niedawno zmarł, są bardzo rozbudowane w wielu kulturach, również w Polsce.
Cmentarz Kobierzyn – Maki Czerwone
Przy ulicy Czerwone Maki, niedaleko pętli tramwajowej, przy placu zabaw, znajduje się ostatni punkt naszego spaceru. To cmentarz komunalny, który założono w okolicach końca I wojny światowej. Tuż przy jednej z bram wejściowych znajduje się odrobinę zrujnowany budynek, będący dawniej kostnicą i domem grabarza. Sam cmentarz służył dawniej jako miejsce pochówku pacjentów kobierzyńskiego szpitala. To na terenie tego cmentarza znajduje się mogiła, która upamiętnia pacjentów Zakładu dla Umysłowo i Nerwowo Chorych, którzy zginęli z rąk hitlerowców w 1942 roku. Zgładzenie ponad stu pacjentów to jedynie część historii. W wyniku szeregu działań mających na celu wyniszczenie pacjentów oraz personelu medycznego, między 1939 a 1942 rokiem życie straciło około 1000 osób.
Cmentarz, pomimo swojej niepozorności i ukrytego położenia, kryje w sobie wiele historii. W jednym z grobów złożone jest ciało siostry Józefa Piłsudskiego. Na cmentarzu znajduje się też zbiorowa mogiła, powstała po przeniesieniu zwłok z cmentarza, który w XVII wieku znajdował się przy dzisiejszym rondzie Grunwaldzkim.
Odwiedzając cmentarz warto zwrócić uwagę na znajdujące się tutaj epitafia. Oto dwa z wielu przykładów: ,,Dłoniom daleko, sercu zawsze blisko…” czy ,,Przyszedłeś nocą, musnąłeś skrzydełkami, przytuliłeś, a kiedy się budziłam, słyszałam jeszcze tupot Twych maleńkich nóżek”. Te niezwykle wzruszające sentencje to ciekawy przykład zwyczaju tworzenia napisów na nagrobkach, który znany jest już od czasu starożytnej Gracji. Epitafia często są wyrazem i przyjmują formę pocieszenia, pogodzenia się ze śmiercią, wyznania żalu lub krótkiego podsumowania życia osoby zmarłej. Zdarzają się także epitafia humorystyczne, mające pomóc w oswojeniu się ze śmiercią. Niestety, jeżeli chodzi o tego typu twórczość, szczególnie związaną z dawnymi cmentarzami wiejskimi, przetrwało jej bardzo niewiele.
Podczas spaceru po tak ciekawych i skłaniających do refleksji miejscach, jak krakowskie nekropolie, można natknąć się na wiele interesujących opowieści i ciekawostek, a to tylko garstka z możliwych do odwiedzenia miejsc wiecznego spoczynku.